Turyści w Tatrach złapali za telefony, by uwiecznić tę dziwną istotę. Może nawet poparzyć

Agnieszka Miastowska
17 czerwca 2024, 10:57 • 1 minuta czytania
Turyści, którzy dojrzeli to dziwne zwierzę, na początku myśleli, że to skupisko węży. Organizm wił się, jakby wyciągnięto go z gniazda. Gdy jednak przyjrzeć mu się uważnie, można zauważyć, że to raczej owady pokryte włoskami. Trzeba się od nich trzymać z daleka – mogą poparzyć. To zjawisko znane jest jako pleń. Pojawia się w Tatrach.
Tatry – tajemnicze zjawisko. Turyści złapali za telefon, żeby nagrać istotę Fot. Albin Marciniak/East News/Facebook @Tatromaniacy
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Dziwne zjawisko w Tatrach – to pleń

Jedni nazywają to zjawiskiem, inni zwierzęciem. Faktem jest, że sama nazwa pleń oznacza dokładnie pełznąca masę, złożona z tysięcy maleńkich larw. Na jednego owada nikt zapewne nie zwróciłby uwagi, ale wijąca się masa przyciąga wzrok i zdecydowanie odstrasza nas od owadów. I bardzo dobrze, bo w zależności od gatunku – mogą być one niebezpieczne.


Widoczne na filmiku larwy mogą być muchówkami lub ziemiórkami pleniówkami. Materiał został opublikowany na grupie Tatromaniacy, a jak przekazała autorka wpisu, wijące się w całej grupie larwy, zostały zaobserwowane na Polanie Olczyskiej.

Wśród komentujących od razu padły podejrzenia, że mogą to być korowódki dębówki. Larwy tych motyli bardzo często wędrują "gęsiego" a dotknięcie ich "włosków", którymi są pokryte, może skończyć się bardzo niebezpiecznie zarówno dla ludzi, jak i zwierząt. Włoski dębówki są bowiem intensywnie parzące, mogą wywołać silne podrażnienie skóry oraz błon śluzowych.

Eksperci twierdzą, że w tym przypadku takie ryzyko nie występowało, bo na filmiku widoczna jest nie korowódka dębówka, a pleń, zwana także robakiem hufcowym. Nie ma jednak powodu, by próbować dotykać podobnych stworzeń.

Warto wiedzieć, że pleń pojawia się rzadko. Dlaczego owady decydują zbić się w ciasną gromadę? Eksperci spekulują, że może to być związane m.in. z brakiem pokarmu lub zbyt dużym nasłonecznieniem podłoża.

Jednej z pierwszych obserwacji pełznących larw dokonał w 1970 roku Krzysztof Wiktorowicz w Bieszczadach. Napisał on wówczas, że "pleń rozdzielał się na czele na cztery węże, miał blisko 2,7 metra i wędrował z szaloną prędkością 7,5 metra na godzinę". 

Co ciekawe, z pleniem przed laty wiązano wiele przesądów. Spotkanie plenia tłumaczono i jako dobrą i jako szczególnie złą wróżbę. Najczęściej jednak mówiono, że spotkanie plenia to wróżba nieszczęść i chorób.