Były współpracownik TVP i TVN ścigany listem gończym. "Panicznie bał się więzienia"
Policja z Trzebini w województwie małopolskim poszukuje 38-letniego Macieja Mroziewskiego. List gończy za 38-latkiem wydał Sąd Rejonowy w Chrzanowie. Policja przekazała, że mężczyzna ma "odbyć karę 2 lat pozbawienia wolności za przestępstwo z art. 177 §2 kk w zw. z art. 178 §1 kk". W artykule czytamy, że "jeżeli następstwem wypadku jest śmierć innej osoby albo ciężki uszczerbek na jej zdrowiu, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8". Kilka lat temu Mroziewski śmiertelnie potrącił pieszego.
Maciej Mroziewski ma około 181-185 centymetrów wzrostu i szczupłą, wysportowaną sylwetkę. Ma krótkie włosy w kolorze ciemny blond.
Policja przekazała też w rysopisie Mroziewskiego, że ma zakola, trójkątną twarz, średnie czoło, normalnie osadzone oczy w kolorze niebieskim, średni i prostolinijny nos, brak znaków szczególnych. Ostatnio mieszkał w miejscowości Młoszowa.
"Policja ostrzega, że za ukrywanie poszukiwanego lub dopomaganie mu w ucieczce, grozi kara pozbawienia wolności do lat 5. Policja zapewnia o utrzymaniu tajemnicy, co do osoby informującej. Wszelkie informacje mogące pomóc w ustaleniu miejsca przebywania poszukiwanego mężczyzny, prosimy kierować do Komisariatu Policji w Trzebini pod nr tel. 47 83 24 300 lub 112" – przekazali funkcjonariusze. Maciej Mroziewski jest doświadczonym operatorem filmowym. Współpracował między innym z TVP i TVN. Współpracował też przy produkcji wielu filmów dokumentalnych. – Pracowałem z Maćkiem. Jest operatorem. Faktycznie wybitnym. Dźwięk robił okazjonalnie, montaż również. Jest freelancerem – powiedział znajomy Mroziewskiego w rozmowie z "Faktem".
Dodał, że policja poszukiwała Mroziewskiego już jesienią 2022 roku. Wówczas funkcjonariusze wkroczyli do siedziby TVP w związku z tą samą sprawą. Wkrótce publiczny nadawca zerwał z nim współpracę. – Normalnie by dostał zawias, ale nie przychodził na rozprawy. On się po prostu bał. W końcu wziął jakiegoś adwokata, ale mecenas zlał sprawę i nic nie zrobił. Sąd się wkurzył i dał mu dwa lata na sztywno. A tak, w najgorszym razie, dostałby ośrodek półotwarty i dalej by pracował. I nie byłoby żadnej sensacji. Maciek doprowadził do tego, bo panicznie bał się pójść do więzienia. I dlatego teraz pójdzie do więzienia. Szkoda mi go, bo naprawdę jest bardzo zdolny – dodał informator "Faktu".