
W listopadzie zeszłego roku pewien mieszkaniec Podkarpacia zgubił saszetkę ze sporą sumą pieniędzy. Zdał sobie z tego sprawę dopiero wtedy, gdy podszedł do niego dzielnicowy... by mu ją wręczyć.
Zgubił ponad 11 tysięcy złotych. "W tej saszetce miałem prawie wszystkie oszczędności"
Okazało się, że saszetkę znalazł przypadkowy przechodzień. Zamiast zgarnąć ją dla siebie, poszedł z nią na posterunek policji w Wiśniowej. "Mężczyzna nie miał wątpliwości, że zguba powinna jak najszybciej trafić do prawowitego właściciela. W środku znajdowało się ponad 11 tys. złotych" – relacjonuje podkarpacka policja.
Dzielnicowy wziął saszetkę i ruszył na poszukiwania właściciela. Dzięki temu, że dobrze znał teren i jego mieszkańców, odnalazł go już po kilkunastu minutach. Roztargniony mężczyzna złożył potem na ręce komendanta podziękowania dla policjanta.
Dodajmy, że zaniesienie na policję wartościowej zguby znalezionej np. na ulicy to honorowa sprawa, ale i prawny obowiązek. Mówi o tym np. art. 284 Kodeksu karnego: "Kto przywłaszcza sobie cudzą rzecz ruchomą lub prawo majątkowe, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3 (...) W wypadku mniejszej wagi lub przywłaszczenia rzeczy znalezionej, sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku".
Zobacz także