Takiego finału sprawy chyba nikt się nie spodziewał. Książulo odwiedził kolejny niepozorny lokal i pochwalił podawane w nim jedzenie. Miejscu przyznał "muala", czyli wlepkę oznaczającą, że poleca jedzenie tutaj. Po zamówienia zaczęły ustawiać się kolejki i na tym pewnie historia mogłaby się zakończyć – pozytywnie. Okazało się jednak, że właścicielka baru ma żal do Książula za to, że ma teraz ręce pełne roboty. Youtuber skomentował szczerze: "jest mi przykro".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Gdybyśmy wiedziały, że skutkiem tego nagrania będzie taki ruch, to nie zgodziłybyśmy się na przyjazd Książula do naszej jadłodajni – stwierdziła właścicielka baru w Urzędzie Dzielnicy Żoliborz w rozmowie z "Raportem Warszawskim".
Po wizycie Książula w lokalu, jak to zwykle bywa, pojawiły się tłumy nowych gości. Zaskakuje jednak fakt, że właścicielka nie ma tego za pozytywne wydarzenie.
W rozmowie z medium wprost narzekała na zbyt wysoki ruch i fakt, że przez to jej pracownicy nie znajdują w ciągu dnia chwili na przerwę.
– W ciągu dnia nie znajdujemy czas nawet na krótką przerwę. Do pracy przychodzę na godz. 8.00, a często wychodzę z niej dopiero koło 18.00 – stwierdza właścicielka na łamach wspomnianego serwisu.
Co więcej, zaczęła ona nawet mówić o tym, że zastanawia się nad zamknięciem lokalu, bo ilość pracy ją przerasta.
– Zaczęłam mieć myśli, czy nie zamknąć tego lokalu. Wcześniej stołowali się tutaj głównie mieszkańcy, a teraz przychodzi do nas mnóstwo osób, a nasi stali klienci nie mają siły, aby tyle czasu spędzać w kolejkach. Przed przyjazdem Książula nie wiedziałyśmy, że youtuber odwiedzi nasz bar i nakręci o nim film – uznała.
Szymon Nyczke postanowił odnieść się do sprawy w swoim vlogu – "Test jedzenia w szpitalu", temat żoliborskiego baru zaczyna się na minucie 16:37.
Przyznał, że wielu obserwatorów wysyłało mu artykuł z prośbą o komentarz. Postanowił więc zrobić to w swoim filmie. Uznał, że wydawało mu się, że ruch jest dla każdego lokalu pozytywnym zjawiskiem i nie chciał nikomu zrobić problemu.
Ostatecznie przeprosił właścicielkę lokalu.
– Kurde, no przykro mi się trochę to czyta. [...] Wiadomo, nie chciałbym nikomu utrudniać życia tym, że powiedziałem "muala" i nagle jest tam tłum. Nie wiem, czy tam były i są aż takie tłumy, bo szczerze mówiąc, nie wysyłacie mi za bardzo zdjęć z tego miejsca, a zazwyczaj, jeśli takowe tłumy są, to te fotki dostaję od was codziennie – powiedział youtuber.
– Mi też się do tej pory wydawało, że jakby chodzi w takich biznesach o to, żeby ten ruch był. Nie wiem, co mogę poradzić. [...] Ogólnie tam po prostu było bardzo smacznie i fajne ceny, więc powiedziałem "muala", no tak to działa, o to chodzi. [...] Wiem, że to jest chyba pierwsza taka reakcja i taki odzew na "muala", taki mniej pozytywny w internecie. Po prostu zrobili ze mnie potwora i z was też. [...] Jeśli panie z baru żoliborskiego mają mi to za złe, oczywiście bardzo przepraszam i tyle. No nie mogę nic więcej zrobić. Niestety wszystkim tak bardzo tam smakuje – dodał.