"Testy na IQ", w których trzeba odkryć kolejną liczbę pasującą do danego wzoru, to nie jest wymysł naszych czasów. Matematycy od wieków szukają różnych prawidłowości. Powyższe liczby pochodzą z chyba najsłynniejszego ciągu w dziejach. Początkowo służył do obliczenia tempa... rozmnażania się królików.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że powyższe liczby nie mają ze sobą nic wspólnego. Owszem, wyglądają, jakby były wypisane losowo, ale nie zmienia to faktu, że układają się też w jeden wzór. Jaki? To już wasze zadanie.
0, 1, 1, 2, 3, 5, 8, 13, ?? Jaka liczba tutaj najbardziej pasuje?
Osoby, które uważały na matematyce, na pewno rozwiążą to w sekundę. Pozostałym może chwilę zająć, zanim ustalą, co jest grane. Przyda się tutaj spostrzegawcze oko i... umiejętność dodawania, ale to już przecież potrafią robić uczniowie w podstawówce.
Prawidłowe rozwiązanie to oczywiście 21. Te liczby to tak naprawdę początek słynnego ciągu Fibonacciego. Zaczynamy od 0 i 1, a każda kolejna liczba to suma dwóch poprzednich (stąd 13+8=21). Tym sposobem kolejne liczby rosną w bardzo szybkim tempie i już 17. element ma cztery cyfry (1597).
Ciąg omówił w 1202 roku włoski matematyk Leonard z Pizy zwany Fibonaccim w swojej księdze "Liber abaci" (to w niej również promował cyfry arabskie, których używamy do dziś). Początkowo było to rozwiązania zadania o rozmnażaniu się królików.
Założenia się proste: jeśli jedna para po miesiącu wydaje na świat dwóch potomków (samca i samicę), to ile będzie królików po roku? W teorii, zakładając, że żadne zwierze nie umrze i znajdzie sobie parę, będzie ich aż 233.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.