Z początkiem kwietnia 2024 zaczęło obowiązywać nowe prawo dotyczące zakazu prac domowych w szkołach podstawowych. Wcześniej wielu rodziców narzekało, że ich pociechy są przepracowane. Okazuje się, że pewna grupa rodziców takiej zmiany pożałowała, a teraz prosi nauczycieli o to, by nagięli prawo. – My, rodzice, chcemy powrotu prac domowych – mówi Marzena Wieteska, przewodnicząca Rady Rodziców w SP nr 10 w Pruszkowie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Rodzice chcą prac domowych dla swoich dzieci – przekonują nauczycieli
Kto by się spodziewał takiego zwrotu akcji. Temat prac domowych był podnoszony od lat – przez część rodziców, samych uczniów, ale też niektórych nauczycieli. Duża część pedagogów wskazywała jednak na zalety prac domowych – przede wszystkim powtarzanie materiału na bieżąco i małymi krokami, co usprawniało naukę przed sprawdzianem.
Z drugiej strony wielu dorosłych uważało, że dzieci są przemęczone, przebodźcowane, a w domu zamiast regenerować się po szkole, do późnych godzin nadrabiają zadania domowe. Rodzice wskazywali, że szczególnie weekendy i dłuższe przerwy świąteczne powinny być wolne od nauki w domu.
Teraz kończy się drugi miesiąc nauki wolnej od prac domowych.
Przypomnijmy, że nowe prawo dotyczy zakazu prac domowych w szkołach podstawowych. Z rozporządzenia wynika, że w klasach I-III zakaz obejmuje jedynie zadawanie prac pisemnych i praktyczno-technicznych, ale z wyjątkiem tych, które usprawniają tzw. motorykę małą, a w starszych klasach nadal obowiązują wszelkie ćwiczenia pamięciowe, utrwalanie poznanego materiału, czytanie lektur.
Pewna grupa rodziców widzi jednak więcej wad niż zalet takiego rozwiązania. Mowa o grupie rodziców, których pociechy uczęszczają do szkoły w Pruszkowie.
W tej sprawie zaapelowali do samej dyrekcji. Twierdzą, że jeśli ich głosy nie zostaną wysłuchane, wejdą na posiedzenie Rady Pedagogicznej i powiedzą, żeby nauczyciele przestali się bać i wysłuchali ich.
– My, rodzice, chcemy powrotu prac domowych – mówi Marzena Wieteska, przewodnicząca Rady Rodziców w SP nr 10 w Pruszkowie w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Rodzice nie panują nad swoimi dziećmi?
W całej sprawie zastanawia fakt, że rodzice wolą prosić nauczycieli o działanie niezgodne z prawem, zamiast porozmawiać z własnymi dziećmi i zadać im jakieś zadanie, nawet z podręcznika. Nie jest to w końcu zakazane, a jeśli nie znają odpowiedzi, mogą je sprawdzić w materiałach dydaktycznych lub internecie.
Jeśli jednak to ich nie przekonuje, to warto zwrócić uwagę na słowa ministerki edukacji Barbary Nowackiej – niedawno w rozmowie z mediami wskazała, że "nauczyciele mogą zadać pracę domową, ale nie jest ona obowiązkowa i nie jest oceniana".
Okazuje się, że to zapewnienie rodziców nie satysfakcjonuje. Chcieliby, aby dzieci za swoją pracę były oceniane. O tym więcej czytamy w "Gazecie Wyborczej", która przyjrzała się sytuacji w Szkole Podstawowej nr 10 w Pruszkowie.
Marzena Wieteska, przewodnicząca Rady Rodziców w SP nr 10 dodaje, że "inicjatywa powrotu prac domowych wyszła od rodziców". Według nich dobrze byłoby, gdyby prace domowe były obowiązkowe i aby przepisy pozwalały na zadawanie ich i ocenianie. Jak przekonuje, Rada Rodziców była tu jednomyślna.
"GW" dotarła jednak do rodziców z tej szkoły i nie wszyscy zgadzają się z postulatem Rady Rodziców. Anonimowy ojciec wskazał, że problem leży na linii rodzice – dzieci, bo to rodzice nie mogą wyegzekwować od własnych dzieci uczenia się. Dodał, że on tego problemu nie ma, więc nie chce, by szkoła dodatkowo coś zadawała.
Co na to dyrektorka szkoły? Mirosława Śliwińska zapewniła, że pozostaje w ścisłym kontakcie z nauczycielami, którzy doszli do pewnych wniosków.
Ci zauważyli, że dzieci odpuściły sobie tak szybko, jak zrozumiały, że nie są już oceniane. Poza tym dodała, że ci sami rodzice, którzy tyle mówią o obciążaniu dzieci zadaniami od nauczycieli "zapisują je na kilka zajęć dodatkowych, chiński, hiszpański i nie wiadomo co jeszcze". Śliwińska ma jednak nadzieję, że prace domowe wrócą i nie będą zbyt obszerne, ale sensowne.