Księża zwykle w czasie mszy nie poruszają tematów politycznych, a przynajmniej nie mówią o nich wprost, sypiąc nazwiskami. Co innego, ks. Waldemar Babicz, który zszokował parafian swoim wezwaniem do modlitwy w sprawie zatrzymanego biznesmena, Janusza Palikota. Okazuje się, że to nie pierwszy raz kiedy, agitował z ambony.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Do redakcji "Głosu Wielkopolskiego" zadzwonił oburzony parafianin z Lubonia. Poskarżył się na to, że na ostatniej mszy ksiądz wygłosił kontrowersyjne przemówienie. Nagrał to też na filmie, który przesłał dziennikarzom.
Duchowny modlił się o więzienie dla "towarzysza Palikota". Parafianin oburzony: ksiądz ma nienawiść w oczach
"(Módlmy się) o natychmiastowe uwolnienie z aresztu ks. Michała Olszewskiego i dwóch pań urzędniczek, a przynajmniej o natychmiastowy areszt i więzienie dla towarzysza Palikota i jego wspólników oskarżonych o defraudację 70 mln zł, abyśmy mieli chociaż namiastkę poczucia, że żyjemy w kraju sprawiedliwym i praworządnym" – mówił spokojnym głosem ks. Babicz.
Oba tematy w modlitwie mają wydźwięk polityczny. Pierwszy dotyczy aresztowanego księdza, który miał być rzekomo torturowany przez "bandycki reżim Tuska" (tak twierdzą hejterzy obecnego rządu). To oczywiście okazało się nieprawdą, ale ks. Olszewski, który "wypędzał diabła" salcesonem, rzeczywiście dalej przebywa za kratami.
Niemniej jednak, aż tak mocne przemówienie księdza nie wszystkim się spodobało. – Oburza mnie to, że w kościele są poruszane tematy polityczne i jest przyzwolenie, żeby coś takiego mówić. Jak może ksiądz, który ma miłować ludzi, prosić o modlitwę o areszt? To się w głowie nie mieści. Ksiądz ma nienawiść w oczach i on ma nam komunię rozdawać? – mówił pan Leszek, który zgłosił się do redakcji "Głosu Wielkopolski".
Nie zgadza się też na to proboszcz parafii pw. św. Maksymiliana Marii Kolbego w Luboniu - Lasku, Przemysław Konieczny.
"W naszym kościele nigdy nie wychodziliśmy w taką narrację. Mamy prawo się modlić za osoby będące czy niebędące w areszcie, ale nie mamy prawa, żeby wyrokować cokolwiek. Nie na tym polega nasz posługa. Jestem temu przeciwny i ubolewam nad tym" – powiedział w rozmowie z "Głosem Wielkopolski".
Jego przełożeni i archidiecezja poznańska również potępiają jego słowa. Nie wspomnieli jednak o żadnych konsekwencjach, więc możliwe, że dostał tylko ustne upomnienie i kolejną szansę na poprawę.
Czytaj także:
Niepokorny ksiądz już wcześniej agitował do parafian i złamał ciszę wyborczą. "Idźcie się poskarżyć towarzyszowi Michnikowi"
Nie wszyscy obecni na mszy jednak byli zaskoczeni. Ks. Waldemar Babicz jest co prawda rezydentem w tej parafii, ale od niedawna. Wcześniej, w 2019 roku, był gościnnie w kościele w Puszczykowie pod Poznaniem. Akurat była to niedziela wyborów do Europarlamentu.
"Nie odczytał listu w sprawie pedofilii, bo jak mówił 'wymiotować mu się chce'. Gdy wierni zaczęli wychodzić z budynku powiedział: 'Idźcie się poskarżyć towarzyszowi Michnikowi', po czym rozpoczął agitację zachęcając do głosowania na PiS i Marka Jurka z Kukiz'15" – podaje portal z Wielkopolski.
Naruszył ciszę wyborczą, więc zgłoszono to na policję. Później tłumaczył w "Wyborczej", że wcale nie zachęcał do głosowania na PiS, ale "mówił o polityku, który w imię zasad był gotów zrezygnować ze stanowiska, by chronić życie poczęte". Po tej akcji niepokornego księdza przeniesiono go do Poznania, a teraz jest w Luboniu.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.