Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie wylewał resztek zupy do toalety. Robi tak mnóstwo osób i choć nie ma to natychmiastowych konsekwencji, to w przyszłości może doprowadzić do zapchania się kanalizacji czy nawet... pojawienia się szczurów w okolicy. Dlaczego nie powinniśmy tego robić?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Pod żadnym pozorem nie wylewajmy zupy do toalety czy zlewu. Możemy zapchać kanalizację
Podobnie jest z zupami. W tym wypadku również mogliśmy całe życie być w błędzie. Wydaje się, że są na tyle organiczne i płynne, że spłukanie ich w toalecie nikomu, ani niczemu nie zaszkodzi. Przecież nie wylejmy zupy do kosza na śmieci, bo worek może przeciekać, a resztki gnić. Nikomu się nie chce też co tydzień myć pojemnika.
I w ten sposób możemy doprowadzić do fatalnych konsekwencji z awarią sieci kanalizacyjnej na czele. Chodzi przede wszystkim o tłuszcz, który jest w niemal każdej zupie. Inne składniki też mogą zapychać kanalizację, ale to właśnie tłuszcze są w tym wypadku najgorsze. Dlaczego? Dlatego:
– Spotykamy się często z grubymi nawisami twardego tłuszczu w instalacji wewnętrznej budynku, usunięcie którego wymaga nawet demontażu kafelek/mebli kuchennych, odwiertów w posadzce – tłumaczyła Gabriela Krawiec-Górzańska, prezes spółki Zaw-Kom zarządzającej gospodarką ściekową w gminie Zawadzkie oraz będącej zarządcą kilku wspólnot mieszkaniowych.
W drugiej kolejności zator z tłuszczu może blokować odpływ w sieci kanalizacyjnej. – Prowadząc do wylewania fekaliów np. w piwnicy, natomiast w trzeciej: obumierają bakterie na oczyszczalni ścieków. Wszystkie działania związane z usuwaniem awarii są kosztowne dla mieszkańców – mówiła prezes.
Tak samo jest z olejem ze smażenia na patelni, który czasem wylewamy do zlewu, a czasem do klozetu. To również fatalny pomysł. Olej potem tężeje oraz łączy się z innymi odpadami i też może zapchać rurę (już chyba lepiej, choć nieekologicznie, wyrzucić go do kosza na odpady zmieszane w zakręconej butelce). W kanałach np. w Londynie powstają w ten sposób wielotonowe "tłuszczowe góry".
Gdzie wyrzucić zepsutą zupę? Sprawa jest skomplikowana, ale dla chcącego nic trudnego
Jak widać, nie jest to tylko kwestia "ideologiczna", ale może mieć negatywne skutki dla naszego domu czy bloku. Oleju z patelni dość łatwo się pozbyć w zgodzie z wytycznymi: można go przetrzeć ręcznikiem papierowym i taką nasączoną "kulkę" wyrzucić do kosza na odpady zmieszane. Z zupą jest niestety trudniej.
Jeśli nie jest zepsuta, to możemy ją przelać do słoika i zawekować lub zamrozić na później. Możemy także przygotować z niej inną potrawę lub oddać do jadłodzielni. Co, jeśli zupa nie nadaje się już do spożycia?
"Skwaśniałą zupę (gęstą część) z dodatkiem produktów pochodzenia zwierzęcego wyrzuć do zmieszanych. Jeśli zupa nie zawiera mięsa lub tłuszczu to może trafić do BIO. Pamiętaj, sedes to nie kosz na śmieci! Nie wylewaj do niego zupy, ponieważ zapycha kanalizację. Dodatkowo zachęcasz tym szczury do zakładania w niej gniazd" – ostrzegają warszawscy urzędnicy.
Co jednak zrobić z "wodą" po starej, zepsutej zupie np. rosole? Nie widzę nigdzie dobrej odpowiedzi na to pytanie. W różnych artykułach przeczytamy, by odcedzić gęste nad zlewem (i wyrzucić do zmieszanych), by reszta zupy mogła spłynąć odpływu. Tylko że przecież dalej w tym jest tłuszcz.
Najbardziej logiczne wydaje się zaniesienie jej np. w słoiku lub worku i wylanie bezpośrednio do kontenera na odpady zmieszane, ale też sobie nie dam za to ręki uciąć. Najlepiej jest mierzyć siły na zamiary, czyli nie gotować za dużo, albo po prostu wszystko ładnie zjadać i nie marnować jedzenia.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.