Gdy czytam o mieszkańcu Kłodzka, który w nocy z 15 na 16 września stracił już po raz drugi cały dobytek życia, to takie sytuacje jak prośba duchownych, bulwersują mnie szczególnie.
Ten mężczyzna bowiem najpierw przeżył to w czasie "powodzi tysiąclecia" w 1997 roku, a po 27 latach po raz drugi w 2024 roku. Jak przekazał syn, cały majątek mężczyzny mieści się obecnie... w bagażniku samochodu. Po tym jak woda wdarła się do jego mieszkania w nocy, stracił z niego wszystko poza albumami i dokumentami.
Tak na marginesie rok temu ten mieszkaniec Kłodzka stracił żonę, która zmarła na nowotwór i do tej pory nie może pozbierać się psychicznie.
Poruszeni jego losem ludzie wpłacają pieniądze na specjalną zbiórkę. Zebrali już ponad 35 tysięcy złotych. I takich jak mieszkaniec Kłodzka, którzy stracili dobytek życia, jest obecnie na Dolnym Śląsku całe mnóstwo.
Wielu moich znajomych stara się pomagać powodzianom, jak może. Udostępnia internetowe zbiórki, wpłaca pieniądze i zachęca do tego innych. Bo wobec takiej tragedii trudno przejść obojętnie.
Tym bardziej uderzyła mnie prośba duchownych o wsparcie finansowe na zniszczony klasztor i kościół. Bo choć zupełnie nie kwestionuję znaczenia tych sakralnych miejsc nawet dla osób niewierzących, to myślę, że po pierwsze należy pomóc tym, którzy stracili w wyniku powodzi wszystko. A w Kłodzku z pewnością mieszka wielu ludzi, którzy sami potrzebują pomocy. Zapewne nie są to ludzie zamożni. A to właśnie do nich kościół wyciąga ręce po pieniądze.
Jak przekazali franciszkanie, po ustąpieniu wody, która sięgała pod sufit parteru klasztoru, konieczna będzie pomoc dla poszkodowanych parafian oraz na prace renowacyjne. Podano numery bankowe dla tych, którzy chcieliby wesprzeć franciszkanów oraz dotkniętych powodzią parafian.
Po apelu zakonników jest sporo głosów krytycznych. Ludzie wskazują, że w obliczu strat, jakie ponieśli mieszkańcy, prośba o finansowe wsparcie może wydawać się niestosowna. Internauci zwracają uwagę, że niektórzy stracili dobytek życia, a kościół prosi o ich ostatnie oszczędności.
"Ludzie stracili dobytki całego życia, a wy wyciągacie swoje brudne łapy po ich resztki oszczędności. Wstyd, wstyd i jeszcze raz wstyd" – czytamy w jednej z opinii, a takich jest więcej. Wielu przyznaje, że pomoc w innej sytuacji byłaby wskazana, ale wobec ludzkich tragedii chwila na to nie jest odpowiednia.
Przyznać trzeba, że są i inne opinie. Niektórzy podkreślają znaczenie dziedzictwa narodowego, jakim jest zabytkowy klasztor oraz kościół. I to także nie podlega dyskusji, ale jeśli biedny człowiek stracił dach nad głową, to taka prośba duchownych musi zejść na dalszy plan. A wydaje się, że i tym razem ludziom Kościoła w Polsce zabrakło wyczucia.