Film z białym psem, który utknął w czasie powodzi na wyspie, obiegł media społecznościowe i poruszył internautów. Zwierzę zostało po paru godzinach uratowane, praktycznie w ostatniej chwili, bo wody ciągle przybywało. W tej historii najbardziej jednak bulwersuje to, jak zachował się jego opiekun.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wiele polskich miast walczy z powodzią. Największe straty są prawdopodobnie w Kotlinie Kłodzkiej. "W Stroniu Śląskim wielka woda przeszła przez miasto, zmyła z powierzchni ziemi m.in. posterunek policji. Potężne zniszczenia są w Lądku Zdroju, Kłodzku i niżej położonych rejonach Nysy Kłodzkiej. Pozrywane są mosty, mostki, przeprawy, zniszczone domy i inne budynki" – informuje NaTemat.
Źle dzieje się też w województwie opolskim. W Nysie woda płynie ulicami miasta i trzeba było ewakuować tamtejszy szpital. Wrocław także szykuje się na walkę z żywiołem. Ludzie w całej Polsce rzucili się na pomoc powodzianom m.in. tworząc zbiórki potrzebnych rzeczy. Przejmują się też losem zwierząt, które są najbardziej bezbronne, a często zostają porzucane przez swoich opiekunów.
Opiekun zostawił psa na pastwę losu. Ratownik naraził własne życie, by mu pomóc
Pies z Krosnowic (woj. dolnośląskie) co prawda nie był w tamtym momencie przypięty, ale został pozostawiony sam sobie na wysepce. Na nagraniu mogliśmy zobaczyć, jak czeka na pomoc. Trudno było jednak jej udzielić, bo przedostanie się do niego, uniemożliwiała płynąca dookoła rwąca rzeka.
"Zwykli mieszkańcy biegną, wzywają straży, szukają pomocy. Wreszcie ją znajdują.Przez kilka godzin trwa próba ratunku, niestety poziom wody cały czas rośnie, a warunki są fatalne. Nie da się dotrzeć do psa, który w pewnym momencie już ledwo trzyma się gruntu. Jest przerażony. Ratownicy podejmują próbę przekroczenia rwącej rzeki. Ratownik naraża własne życie, by ratować psa!" – opisywał sytuację na swoim profilu poseł Łukasz Litewka, który także zaangażował się w pomoc czworonogowi.
W końcu udało im się uratować psiaka. Okazało się, że jego opiekun był w budynku tuż obok. Po prostu zostawił go na pastwę losu, zamiast zapewnić mu wcześniej opiekę, gdy wody jeszcze nie było aż tyle.
"Z budynku obok, zniszczonego budynku, który wygląda tak, że zaraz zabierze go woda z wszystkim, co w środku, wychodzi mężczyzna. Jest opiekunem psa, ciągnie go za obroże i zabiera do domu. Koniec interwencji, a całość tej sytuacji mogę podsumować tylko jednym słowem na 5 liter, którego nie mogę tutaj napisać. To jest chore" – skwitował na koniec Litewka.
Informację o uratowaniu psa potwierdzają też inne źródła. "Ale zaraz nie ma w tym kraju policji? Ten człowiek zostawił pieska na pewną śmierć", "Mimo wszystko wielki szacun dla pana strażaka, że podjął się ratowania psa, a opiekun powinien zostać ukarany", "Obcy ludzie mają więcej empatii do obcego psa niż jego opiekun. Strasznie to smutne. Mam nadzieję, że psa uda się odebrać…" – piszą.
Ponoć już ruszyła akcja, która ma na celu odebranie psa opiekunowi. "Zwłaszcza, że pojawiają się też inne relacje dotyczące tego, jak był wcześniej traktowany. "To może wspomnicie, że ten pies jest przez opiekuna uwiązany na łańcuchu i nawet zimą nie jest zabierany do domu. I teraz nagle opiekun go wziął do domu? Ten pies powinien być zabrany opiekunowi" – czytamy w jednym z komentarzy.
Jak ratować zwierzęta w czasie powodzi? Nie zapominajmy o nich przy ratowaniu dobytku
"Prosimy, uwolnijcie psy z łańcuchów i kojców i zabezpieczcie je w domach lub pomieszczeniach gospodarczych na wyższych kondygnacjach budynków! Śledźcie na bieżąco ostrzeżenia wydawane przez Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej, a także prognozy i komunikaty postępowania" – radzi OTOZ Animals z Warszawy.
"Rozważcie ewakuację zwierząt gospodarskich zaraz po ogłoszeniu alarmu powodziowego (tego typu operacja jest zawsze trudniejsza i bardziej czasochłonna niż w przypadku ludzi, a sprzęt pozostający w dyspozycji straży pożarnej i wojska nie jest zawsze jest przystosowany do ewakuacji większych zwierząt)" – czytamy dalej.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.