Trend na żenujące reklamy opanował internet. Okazuje się, że słynny hotel wcale nie był pierwszy

Bartosz Godziński

27 sierpnia 2024, 11:19 · 3 minuty czytania
Viralową reklamę Elements Hotel & SPA widzieli już chyba wszyscy, którzy mają dostęp do internetu. Trend na ironiczne oraz celowo tanie i nakręcone po linii najmniejszego oporu spoty zawładnął mediami społecznościowymi w ostatnich dniach. I to jeszcze przed tym najsłynniejszym filmikiem.


Trend na żenujące reklamy opanował internet. Okazuje się, że słynny hotel wcale nie był pierwszy

Bartosz Godziński
27 sierpnia 2024, 11:19 • 1 minuta czytania
Viralową reklamę Elements Hotel & SPA widzieli już chyba wszyscy, którzy mają dostęp do internetu. Trend na ironiczne oraz celowo tanie i nakręcone po linii najmniejszego oporu spoty zawładnął mediami społecznościowymi w ostatnich dniach. I to jeszcze przed tym najsłynniejszym filmikiem.
"Reklamy dla mężczyzn" powstawały jeszcze przed słynnym spotem hotelu Elements Fot. www.instagram.com/pinzabella, www.youtube.com/@sklepy_chorten, www.tiktok.com/@top.e.shop/
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Elements Hotel & SPA najbardziej się jednak wybił na swoim krótkim klipie. Został wrzucony na TikToka w piątek, 23 sierpnia i przez 4 dni nabił aż trzy miliony wyświetleń. Tylko w tamtym serwisie, bo filmik został skopiowany w inne miejsce i dotarł do najdalszych zakamarków sieci.


Na wideo widzimy pracownicę hotelu (wcieliła się w nią specjalistka od social mediów, Barbara Przybycień), która w zblazowany sposób opowiada: – Tak się nazywamy, tu się meldujecie, tu pytacie – pokazując przy tym konkretne miejsca. I to była recepta na sukces.

Internauci oszaleli na punkcie tego formatu, który wpisuje się w trend "cringe marketingu", czyli takiego, który celowo ma żenować i równocześnie bawić swoją ironią (trochę w stylu humoru serialu "The Office" czy nawet skeczy "Monty Pythona" lub "Za chwilę dalszy ciąg programu"). Np. poniższa reklama z "Górą" z "Gry o Tron" ma 8 lat.

Barbara Przybycień w rozmowie z naTemat od początku nie kryła się z tym, że wzorowała się na innych spotach. "Oczywiście inspiracja trendem filmów instruktażowych dla mężczyzn ("reklama dla facetów") oraz reklamą Oslo ("Is it even a city?")" – przyznała.

Hotel Elements podbił internet "krindżową" reklamą, ale nie był pierwszy. Już wcześniej w Polsce powstały podobne filmiki

I już dużo wcześniej powstały podobne reklamy z bardzo różnych branż. Np. wrocławska pizzeria Pinzabella wypuściła swoją wersję "reklamy dla mężczyzn" 13 sierpnia, czyli 2 tygodnie temu. Nie została jednak aż tak ciepło przyjęta przez wszystkich (ale i tak ma niemal 9 tys. serduszek na Instagramie), bo główny bohater mówi z ukraińskim akcentem. Możecie się domyślać, co się dzieje w komentarzach.

Szczyt tego typu reklam został osiągnięty w zeszłym tygodniu. Wtedy powstało ich chyba najwięcej. Jedna, sklepu Chorten miała premierę we wtorek, ale aż tak się nie przebiła, jak ta hotelowa. Także nawiązuje do popularnych w sieci "reklam dla mężczyzn" (swoją drogą polecam tę parodię "męskich reklam" - to jest dopiero małe arcydzieło).

Myślę, że właśnie podpisywanie ich w ten sposób z czasem zaczęło "ubijać" cały potencjał. Hotel nie dodał takiej informacji, stąd pewnie część osób początkowo dała się złapać, że jest zrobiona po kosztach, ale na serio.

Za to w piątek "krindżowy" spot wrzucił producent mebli Topeshop. Niektórzy to właśnie tę reklamę zobaczyli jako pierwszą (dobija do miliona wyświetleń na TikToku). Oprócz samej zblazowanej formy, autorów trzeba docenić za sparodiowanie w zasadzie realistycznych sytuacji (np. u informatyka zawsze wszystko działa, a w dziale marketingu nigdy nikogo nie ma).

Obecnie media społecznościowe zalewają kolejne filmiki w tym stylu. Jeden z najnowszych zrobiła... polska policja i całkiem jej to wyszło. Powoli jednak format anty-reklamy będzie się wyczerpywał, bo jego sukces tkwił w świeżości, wszak jest na przekór osaczających nas zewsząd, wymuskanych spotów (jak równie słynna reklama Apartu).

Tak więc firmy i organizacje mają ostatnie dni, a może i godziny, na wpisanie się w trend, który jeszcze trochę i tak jak szybko nam się spodobał, tak szybko nam zbrzydnie.