"Genialne!" – tak podpisała swój viralowy filmik Polka, która odkryła sprytne rozwiązanie w sklepie odzieżowym w Walencji. Nie tylko jej to się spodobało, bo nagranie dobija już do 9 milionów wyświetleń. Widzowie są zachwyceni, ale jest też wiele osób, którym patent się nie spodobał.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jedną z największych zalet podróżowania, jest poznawanie innych kultur, zwyczajów czy "wynalazków", których w swojej ojczyźnie próżno szukać. Na niektóre możemy się natknąć w zupełnie niespodziewanych miejscach jak... przymierzalnia.
Przymierzalnia z... "zsypem" na niechciane ubrania. Jedni zachwalają, drudzy są pełni obaw
Polka z TikToka przedstawiająca w sieci jako "Natka Piratka" nagrała filmik w sklepie Lefties (outletowa marka sieci Inditex, która jest też właścicielem dobrze nam znanej Zary). Poszła do przymierzalni i zobaczyła w ścianie "zsyp" na ubrania, których nie chcemy kupić. Niechciane ciuchy bynajmniej nie trafiają na śmietnik.
Założenie jest proste: do przymierzalni zwykle zabieramy kilka ubrań i część z nich ostatecznie nie pasuje lub jednak nam się nie podoba. Zamiast oddawać je ekspedientce, wrzucamy je od razu przez okienko, za którym jest taśma jak przy sklepowej kasie. Ubrania trafiają potem do sortowni, z której pracownicy odwieszają je na swoje miejsce.
"Dlaczego tego nie ma każda przymierzalnia!?" – napisała Polka w filmiku. I choć wiele osób pochwaliło to rozwiązanie, to mnóstwo internautów zauważa też jego wady i wyjaśnia, czasem w żartach, dlaczego by to nie przeszło.
"Bo po prostu wieszamy ubrania, których nie kupimy, na wieszaku przed przymierzalnią?", "Znając Polskę, ktoś by tam siedział i zaglądał do przymierzalni ludziom", "Wyobraź sobie, że upuszczasz tam telefon", "Bo to kosztuje dużo pieniędzy", "Bo wrzuciłbym tam stare ubrania i wyszedł w nowych" – piszą.
Inni zwracają uwagę na to, że trudniej byłoby upilnować złodziei i dołożylibyśmy dodatkowej roboty pracownikom. "To musi być piekło dla pracowników", "Prawdopodobnie dlatego, że tworzy to dodatkowe zajęcie dla pracowników, gdy klient może zrobić to samodzielnie", "Wychodząc z przymierzalni z pustymi rękami, czułbym się, jakbym coś ukradł", "Bo wtedy nie będą wiedzieli, czy coś zostało ukradzione, czy nie" – komentują.
W teorii taki zsyp na niechciane ubrania wydaje się genialny, ale w praktyce może sprawić mnóstwo problemów. Najwyraźniej jednak wszystko jest wliczone w koszta ryzyka biznesowego, skoro wciąż to działa.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.