Na własnej działce można robić wiele rzeczy, ale za niektóre możemy dostać mandat. Za złamanie pewnego prawa grozi kara wynosząca tysiące złotych. Dotyczy ono wód opadowych, czyli mówiąc potocznie: deszczówki. Jedni wykorzystują ją np. do podlewania ogródka, a inni odprowadzają do ścieków, co jest surowo zabronione.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Odprowadzanie deszczówki do kanalizacji jest zakazane dopiero od kilku lat, więc nie wszyscy mogą sobie nawet zdawać z tego sprawę. Zmieniło się to w 2018 roku, kiedy wody roztopowe i opadowe przestały być traktowane jako ściek (art. 16 pkt 69 Prawa wodnego).
Woda opadowa to nie ściek. W Polsce ruszyły masowe kontrole
Jeśli więc zrobiliśmy sobie misterną konstrukcję odprowadzającą wodę z deszczu wprost do ścieków, to może do nas zapukać kontroler i wlepić nam mandat (jest jeden wyjątek, ale o tym na koniec). Grzywna wynosi nawet 10 tys. zł czy tymczasowe odcięcie kanalizacji.Portal biznesinfo.pl donosi, że w Polsce ruszyły masowe kontrole nieruchomości w tym zakresie.
Dlaczego już nie można tego robić? Z prostej przyczyny: kanalizacja, szczególnie w dużych miastach, i tak jest często niewydolna w czasie większych opadów, więc nie powinniśmy jej dokładać wody. "Przeciążenie systemów kanalizacyjnych w dużych miastach prowadzi do zalewania ulic i posesji, a także zwiększa ryzyko zanieczyszczenia wód powierzchniowych" – czytamy w artykule.
Większość osób radzi sobie z deszczówką po prostu odprowadzając ją rynnami na trawnik lub gromadząc np. w beczkach. Wiadomo jednak, że ziemia czasem nie jest w stanie przyjąć wszystkich opadów i nasza działka, dom czy piwnica (lub... działka sąsiada) są zalewane. Stąd właśnie niektórzy decydują się na niezgodne z prawem wylewanie jej do ścieków.
Co robić z deszczówką? Jest na nią mnóstwo sposobów
Jest jeszcze inna opcja: możemy zainwestować w studnię chłonną, czyli specjalny zbiornik, który gromadzi wody opadowe i odprowadza je bezpośrednio do gruntu. Ma to taką dodatkową zaletę, że nawadnia ziemię. Wada jest taka, że potrzebujemy na to pozwolenie wodnoprawne.
Kolejne rozwiązanie to zamontowanie systemu lub zbiornika retencyjnego (również wymaga pozwolenia). Niektóre potrafią być tak zaawansowane, że mogą odprowadzić deszczówkę, która posłuży do np. spłukiwania toalety.
Nie jest to tanie i niestety nie działa obecnie żaden program dofinansowania w stylu "Moja Woda". Możliwe, że wkrótce rząd zaproponuje jego kontynuację, ale warto też zapytać w urzędzie lub zakładzie komunalnym, bo może nasz samorząd ma własny program wsparcia.
Ostatnim wyjściem jest uzyskanie pozwolenia na odprowadzanie wody opadowej do kanalizacji. Dotyczy to jednak raczej przedsiębiorstw i wchodzi w skład tzw. usługi wodnej, na którą też trzeba uzyskać pozwolenie od starosty.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.