Lody nigdy tak dobrze nie smakują, jak w upalne dni. Są jednak sytuacje, które mogą nam odebrać apetyt. Pani Ula znalazła w wafelku lodów pewnego nieproszonego "gościa", którego mało kto się spodziewał. Jeśli macie arachnofobię, to lepiej nie oglądajcie tego filmiku.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Kupując jedzenie, zwracamy uwagę na datę ważności, skład, szczelność opakowania i wiele innych rzeczy. Mieliśmy do czynienia już z tyloma przypadkami niedopilnowania jakości towarów przez producentów, że jesteśmy wręcz uczuleni na sprawdzanie takich rzeczy. I non-stop uczymy się czegoś nowego.
Zjadła niemal całego loda. Na koniec zobaczyła, co było w wafelku
Słyszeliśmy już np. o pająkach w bananach, ale w lodach? Tego jeszcze nie grali. I to wcale nie był smakołyk zrobiony z mąki z owadów. Polka nagrała filmik, na którym widzimy, że niestety odkryła to dopiero wtedy, gdy zjadła niemal całego loda. Truchło pająka z długimi odnóżami (internauci twierdzą, że to nasosznik lub jego wylinka) było tam przez cały czas...
"Jakim cudem mnie to spotkało?" – napisała pani Ula w filmiku na TikToku. Miała ogromnego pecha, ale to była kompletnie nie jej wina, tylko sprzedawcy, który to przeoczył (?) w ferworze pracy. Jednak owad wygląda, jakby wisiał w tym rożku na pajęczynie. Tak więc nie wszedł tam w chwili nakładania loda, ale zdążył już wcześniej uwić sobie gniazdko.
Nie wiemy, czy pani Ula zareklamowała loda. Jednak po takiej akcji, raczej nie miałaby ochoty na zjedzenie kolejnej gałki. Zwrot pieniędzy też by raczej nie zrekompensował takiej "przygody".
Internauci są przerażeni. Niektórzy deklarują, że już nigdy nie zjedzą loda w wafelku
A internauci w komentarzach są przerażeni i niektórzy będą mieć z tyłu głowy to, że coś może na nich czyhać w wafelku (pamiętajmy, że to pewnie jeden przypadek na jakiś milion). To się również tyczy sprzedawców, którzy widzieli ten filmik.
"Sprzedaję lody i od dzisiaj będę sprawdzać każdy wafelek, przysięgam", "Nowa trauma odblokowana", "Ja kiedyś jadłam jakby takiego czekoladowego mikołaja i tam był jakiś robal, który robił pajęczynę (nie pająk jakaś glizda czy coś) i to niechcący zjadłam", "Moja arachnofobia dostała arachnofobię, już nigdy nie zjem wafelka do lodów, dzięki", "Boję się teraz zjeść loda, a co jeżeli już zjadłam takiego?", "Okej to od dzisiaj jem lody tylno na patyku" – czytamy.
Po zjedzeniu takiego zwykłego pająka nic by nam nie było (nawet nie będę przytaczać statystyk o tym, ile ich niby zjadamy przez całe życie), ale świadomość, że się to zrobiło, jest gorsza niż ukąszenie tarantuli. W pożywieniu kupowanym w sklepach mogą za to mieszkać wołki zbożowe, po których możemy mieć problemy żołądkowe.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.