W sezonie wakacyjnym co chwilę słyszymy o utonięciach. Czasem winę za to nie ponosi alkohol, głupota czy pech, ale zwykła niewiedza o zagrożeniach. Ratownicy WOPR ostrzegają przed przykosami, które pojawiają się na rzekach np. na Wiśle. Dlaczego są niebezpieczne i jak wyglądają?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Od kwietnia w Polsce utopiło się już ponad 120 osób. Jeziora i rzeki są wspaniałym miejsce dla ochłody lub wypoczynku, ale woda to żywioł, który daje życie, ale również i je zabiera.
Jedną z rzeczy, o których powinniśmy zawsze pamiętać, to zwracać uwagę np. na barwę wody. Już małe dzieci wiedzą, że tam, gdzie jest ciemniejsza, jest zazwyczaj głębiej i lepiej tam nie wchodzić (zwłaszcza, kiedy tak jest przy brzegu).
Czym jest przykosa? Jeśli widzimy trójkątny kształt na rzecze, to trzymajmy się od niego z daleka
Czy jednak słyszeliście o przykosach, które pojawiają się na rzekach? Mogą być równie niebezpieczne co rwący nurt, wiry czy stromy brzeg. To również naturalne zjawisko, które może być przyczyną wielu nieszczęść.
"Przykosa to wypłycenie w nurcie rzeki, które najczęściej przybiera trójkątny kształt. Przykosa tworzona jest przez naniesiony piasek i drobny żwir. Kończy się tzw. kantem, poprzedzającym głęboką wodę. Z jednej strony kantu mamy płytką wodę, po drugiej stronie bardzo niebezpieczną głębię, zazwyczaj z wartkim nurtem" – wyjaśniają WOPR-owcy z Kalwarii.
Ratownicy dodają, że "kant przykosy można rozpoznać po fali tworzącej się na końcu przykosy", ale niestety nie zawsze jest on wyraźnie widoczny jak na zdjęciu głównym artykułu (szczególnie wtedy, gdy już jesteśmy w wodzie).
Dlaczego przykosy są takie niebezpieczne? Jeśli z niej spadniemy, to bardzo trudno będzie nam wypłynąć
Kiedy już z kolei wpadniemy do głębokiej wody, możemy nie być w stanie się wydostać. Próbując wejść na przykosę, piasek będzie się stale z niej zsuwać, a my wraz z nim. Do tego musimy dodać walkę z nurtem rzeki i naszym strachem.
Co robić, gdy spadniemy z przykosy? Odpłyńmy z głównego nurtu rzeki w bok
"Gdy spadniemy z przykosy, najlepiej starajmy się uciekać z głównego nurtu rzeki w bok, w kierunku najbliższego brzegu. Najlepiej jednak w ogóle unikać wchodzenia na przykosę, ograniczymy wówczas ryzyko wypadku" – wyjaśnia Piotr Rytko, prezes Piaseczyńskiego WOPR - Grupa Interwencyjna Góra Kalwaria.
Na zdjęciu głównym widzimy parę, która idzie w kierunku plaży w Ciszycy. Nie wiedzieli, jakie czyha na nich zagrożenie. Pomimo tego, że wodę mieli do kolan (na innych zdjęciach w poście zobaczymy, że za przykosą już nie widać dna). Ratownicy w porę ich zauważyli i zawrócili przed przykosą, tym samym zapobiegając potencjalnej tragedii.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Jeśli osoba spacerująca po przykosie znajdzie się przy kancie, bardzo łatwo może dojść do jej nagłego zsunięcia się z przykosy do głębokiej wody. Często towarzyszyć może temu szok, ponieważ bywa tak, że osoba, która chodzi po przykosie, zanurzona jest jedynie po kostki nóg, reszta ciała jest nagrzana, gdy osoba zsuwa się do głębokiej wody może doznać szoku i efektu paniki.
Ale co jest jeszcze bardziej niebezpieczne, to to, że wpada się do bardzo głębokiej wody i silny nurt rzeki zaczyna ściągać ofiarę w dół rzeki. Bardzo trudno wówczas wrócić pod prąd w kierunku przykosy, aby z powrotem dostać się na przykosę.