Policja poprosiła o ściszenie muzyki i się zaczęło. Nagranie z bójki w Warszawie obiegło internet
redakcja Topnewsy
02 maja 2024, 15:54·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 02 maja 2024, 15:54
W internecie coraz głośniej jest o nagraniu, na którym można zobaczyć duże problemy podczas interwencji policji w Warszawie. Jak podaje portal o2, wszystko zaczęło się od prośby stołecznych funkcjonariuszy o ściszenie muzyki. Niedługo potem wywiązała się bójka na pięści. O komentarz serwis poprosił Marcina Mikszę, byłego funkcjonariusza Centralnego Biura Śledczego Policji.
Reklama.
Reklama.
Chodziło o interwencję, jaką dwoje policjantów podjęło w nocy z niedzieli na poniedziałek wobec kilku głośno zachowujących się osób. Doszło do przepychanek, a w ruch poszły pięści. W zdarzeniu brało udział łącznie około ośmiu osób cywilnych.
Interweniująca policjantka miała bardzo groźnie wyglądający upadek. Na filmie widać, że dwoje policjantów nie radzi sobie z interwencją wobec agresywnych osób. Jak przekazał rzecznik Komendy Stołecznej Policji, podinspektor Robert Szumiata, nikomu nie stała się krzywda.
– Wątpliwości policjantów, z którymi rozmawiało o2.pl, dotyczą użycia siły przez interweniujących funkcjonariuszy policji, a także ich poziomu wyszkolenia.
Kwestia szkolenia to jedno. Kolejny problem to pchanie do prewencji osób, które nie mają do tego predyspozycji. Wzrost. Waga. Nie wszyscy posiadają idealne warunki fizyczne, ale nie można "zapychać" komórek policji na tzw. sztukę – skomentował w rozmowie z o2.pl Marcin Miksza, były funkcjonariusz Centralnego Biura Śledczego Policji.
Kolejny problem, na który zwrócił uwagę, to szkolenie policjantów na kursach. – Często spotykam się z opiniami instruktorów, że młodzi narzekają na zbyt intensywne treningi. Więcej potu na treningu, mniej krwi w boju. Tego typu sytuacje pokazują, jak ważne jest zaangażowanie jednostki w szkolenie – ocenił.
Przypomniał też o kwestiach samodoskonalenia policjantów. Zaznaczył, że istotne są jeszcze konsekwencje prawne z przeprowadzenia interwencji, wobec samych policjantów.
– Policjanci boją się użyć środków przymusu, gdyż boją się konsekwencji prawnych. Trafią na nadgorliwego prokuratora, sypia się zarzuty i kończy służba w policji – dodał.
– Druga strona to reakcja publiczna. Często nagrywane są materiały z interwencji policjantów i trafiają do sieci. Są szeroko omawiane przez różnej maści "kanapowych" ekspertów. Że za mocno, że za ostro. Każdy, kto podnosi rękę na policjanta, musi liczyć się z siłową odpowiedzią – podkreślił.
Jak podkreślił rzecznik Komendy Stołecznej Policji podinspektor Robert Szumiata, była to interwencja własna. Jak wyjaśnił, policjanci przejeżdżali obok bulwarów wiślanych i podjęli interwencję wobec dwojga ludzi leżących na deptaku. Podejrzewali, że padli oni ofiarą przestępstwa.
Gdy odeszli, podeszła grupa osób w stanie upojenia alkoholowego. – Policjanci, biorąc pod uwagę nocną porę, poprosili o ściszenie muzyki w głośnikach. Wtedy policjanci zostali obrzuceni wyzwiskami, zaatakowani i doszło do szamotaniny. Kobieta, która była na miejscu z dwoma mężczyznami, starała się ich uspokoić i odciągnąć od policjantów. Wezwano posiłki i wsparcie. Mężczyźni zostali zatrzymani, usłyszeli zarzuty z art. 222, czyli naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariuszy – powiedział o2.pl rzecznik stołecznej policji Szumiata.