Wielu z nas nigdy nie brało udziału w olimpiadzie matematycznej, więc to zadanie może dać nam jej namiastkę. Dla jednych wyda się zbyt proste, drudzy trochę się namęczą, ale w końcu je rozwiążą, pozostali podadzą błędny wynik. Do której grupy będziesz należeć?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W mediach społęcznościowych krąży wiele viralowych równań do rozwiązania. Przybierają przeróżne formy i stopień wyzwania. Są takie, które stają się memem oraz takie, na których rozwiązanie trzeba było czekać 20 lat.
7/7/7/7=? Niby proste, ale przez wynik możemy pomyśleć, że się pomyliliśmy
Ta z (podobno) olimpiady matematycznej i to w dodatku (podobno) polskiej nie jest szczególnie trudna. Można ją rozwiązać bez użycia kalkulatora i to dość szybko, ale trzeba po prostu wiedzieć jak.
Sposobów jest kilka. Jeden z najbardziej skomplikowanych jest w filmiku poniżej, z którego właśnie wziąłem tę matematyczną "łamigłowkę". Jego autorka wybrała chyba najbardziej czasochłonną metodę.
Odpowiedź można dostać jednak szybciej. Jak wiemy (lub zapomnieliśmy) mnożenie i dzielenie to działania odwrotne. Zatem powyższe równanie możemy zapisać jako 7/7*(1/7)*(1/7) lub 7 x (1/7) x (1/7) x (1/7).
Na kartce z normalnymi ułamkami to będzie wyglądać czytelniej, ale generalnie sprowadza się do tego, że w pierwszym wypadku dzielimy "siódemki" przez siebie, co daje nam 1, a w drugim skreślamy dwie "siódemki" (pierwszą i z jednego z mianowników).
Pozostaje nam (1/7)*(1/7), czyli 1/49. W ułamku dziesiętnym też nie wygląda to ładnie (ok. 0,02), ale musimy się zadowolić takim wynikiem. To nie jest żadna pomyłka, bo liczba to liczba, nawet jeśli nie jest okrągła.
Takie rozwiązanie i sposób obliczeń proponuje sporo internautów, którzy dziwią się, że takie zadanie mogło być na olimpiadzie z matmy. Patrząc jednak na komentarze, w których podawana jest błędna odpowiedź np. 1, możemy przypuszczać, że jednak wcale nie jest to takie proste.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.