Ryanair nie chce uznać reklamacji klientów ws. lotu z Pyrzowic do Londynu. Linie lotnicze tłumaczą, że nie pojawili się w terminalu na czas. Ludzie są zaś wściekli i chcą zwrotu pieniędzy. O sprawie pisze "Gazeta Wyborcza". Do spornej sytuacji doszło 17 marca. Awaria prądu na lotnisku w Pyrzowicach sprawiła, że pasażerowie nie mogli dostać się na pokład samolotu, w którym mieli wykupione miejsca.
Awaria prądu trwała około 1,5 godziny. Po jej usunięciu pracownicy lotniska wpuścili pasażerów priorytetowym przejściem na 35 minut przed odlotem, ale obsługa samolotu odmówiła wejścia na pokład.
Bagaże pasażerów wypakowano i zostali oni na lotnisku. Rzecznik Katowice Airport przeprosił na łamach dziennika i zachęcił poszkodowane osoby do składania pisemnych reklamacji. Można to zrobić na stronie lotniska w dostępnym formularzu.
– Dołożymy starań, żeby poszkodowanym pasażerom zrekompensować brak możliwości odlotu do Londynu Stansted – powiedział Piotr Adamczyk cytowany przez "GW".
Zarządca lotniska jednak nie uznał reklamacji klientów, uznając, że za sytuację odpowiada przewoźnik, który nie wpuścił ich na pokład samolotu. Podróżni zgadzają się z tą interpretacją.
Ryanair nie widzi jednak problemu, bo lot – jak twierdzi przewoźnik – został zrealizowany bez żadnych zakłóceń. – Próbowałem złożyć wniosek o zwrot kosztów i odszkodowanie na stronie Ryanaira, ale problem polega na tym, że lot ma status zrealizowany bez utrudnień i automatycznie wniosek nie zostaje przyjęty – powiedział jeden z pasażerów.
Ryanair argumentuje, że pasażerowie muszą być na lotnisku co najmniej dwie godziny przed planowaną godziną odlotu.
"Aby mieć pewność, że wejdziemy na pokład i odjedziemy punktualnie, stanowiska odprawy zamykają się na 40 minut przed planowanym czasem odlotu, a wszyscy pasażerowie powinni stawić się przy bramce wejściowej co najmniej 30 minut wcześniej" – czytamy w stanowisku linii lotniczych Ryanair. "Ryanair nie ponosi odpowiedzialności za opóźnienia, które mogą wystąpić podczas kontroli bezpieczeństwa na lotnisku. W takim przypadku nie przysługuje ci zwrot pieniędzy, ponieważ nie przybyłeś na lot na czas" – dodał Ryanair w odpowiedzi na reklamację. Kto ma więc rację – przewoźnik czy pasażerowie?