Rodzina wypoczywała w hotelu mieszczącym się w miejscowości Gold Coast na wschodzie Australii. Tragedia wydarzyła się w niedzielę 31 marca. O sprawie informuje "The Guardian", który przekazał, że dziecko bawiło się tuż przy brzegu basenu hotelowego, ale obok była cała jego rodzina.
W pewnym momencie dziewczynka poślizgnęła się i wpadła do basenu, w którym woda była dość głęboka. Na ratunek jako pierwsi rzucili się ojciec i dziadek, ale do basenu wskoczyły też babcia i matka dziecka – które nie umiały pływać.
Chaos, który zapanował w tamtym momencie trudno opisać. Kobiety nie mogły wydostać się z wody, a mężczyźni ostatecznie uratowali dziecko, ale sami zaczęli tonąć. Brak informacji na temat tego, czy ktoś z rodziny był pod wpływem alkoholu.
Cytowany przez "The Guardian" Mitchell Ware z pogotowia ratunkowego w Queensland relacjonował, że inne osoby przebywające przy basenie zdołały wyłowić 38-latka i 65-latka. Z wody wydostano również kobiety. Jednak to stan mężczyzn był najcięższy.
Goście hotelu przeprowadzili resuscytację krążeniowo-oddechową. Jednak dziadek i ojciec dwulatki zmarli na miejscu. Kobiety trafiły do szpitala, ale ich stan jest stabilny. Goście hotelu mówili później, że zaalarmował ich przeraźliwy krzyk matki.
"To była niezwykle emocjonalna scena. Rozumie to każdy, kto nagle stracił członka rodziny. Ta kobieta straciła dwie bliskie osoby w jednej chwili" – powiedział Ware. Ratownik medyczny zaapelował, by zachować należytą ostrożność, zwłaszcza jeśli w pobliżu są małe dzieci i nie jest się dobrym pływakiem.
"Ponieważ wiemy, że dzieci, a nawet dorośli mogą utonąć w ciągu kilku sekund, jeśli znajdą się w takich sytuacjach" – podkreślił. Rodzina spędzała wakacje w kompleksie apartamentów przy Orchid Avenue. Dochodzenie w sprawie tragedii prowadzi policja z Queensland.
Wiadomo, że rodzina nie pochodziła z Australii, była narodowości hinduskiej.