Nie jest tajemnicą, że oczy opinii publicznej skierowane są na Kingę Dudę za sprawą jej ojca, prezydenta RP. Niedawno okazało się, że córka Andrzeja Dudy nie ma problemów z poruszaniem się po Warszawie. Kiedy musiała pojechać z kotem do weterynarza, podrzuciła ją Służba Ochrony Państwa.
Reklama.
Reklama.
W najnowszym wydaniu "Super Expressu" poświęcono uwagę Kindze Dudzie. Jak się okazało, córka prezydenta RP niedawno odwiedziła weterynarza wraz ze swoim kotem. Wówczas skorzystała z limuzyny Służby Ochrony Państwa. Zwrócono uwagę na fakt, czy używanie państwowego pojazdu w takiej sytuacji jest odpowiednie.
Czytaj także:
Duda pojechała z kotem do weterynarza. Zawiozła ją Służba Ochrony Państwa
Poseł Koalicji Obywatelskiej, wyraził swoje zdanie na ten temat. Witold Zembaczyński w rozmowie z "Super Expressem" stwierdził, że: "dla VIP-a to może oczywiste, że jedzie do weterynarza z ochroną, dla zwykłych ludzi to jakaś fanaberia".
Dodatkowo podkreślił, że niezależnie od przywileju ochrony, jaki posiada pani Kinga Duda, warto byłoby, aby prywatne sprawy załatwiała we własnym zakresie, co eliminowałoby kontrowersje związane z korzystaniem z państwowych środków transportu w takich sytuacjach.
Warto również zaznaczyć, że prezydencka córka jest objęta całodobową ochroną, co sprawia, że korzystanie z innych środków transportu może być utrudnione. Kinga Duda regularnie jest widywana w towarzystwie Służby Ochrony Państwa.
Jak podaje "Super Express", w ostatnich miesiącach spotkał córkę prezydenta na zakupach, a nawet spacerze w deszczu. Wówczas jeden z ochroniarzy był na tyle pomocny, że trzymał nad nią parasol.
Przypomnijmy, że Kinga Duda od pewnego czasu ma dużo więcej obowiązków. Od niedawna oficjalnie pracuje w jednej z najlepszych kancelarii w Warszawie. "Kinga Duda, aplikantka adwokacka, associate w departamencie rozwiązywania sporów kancelarii Rymarz Zdort Maruta oraz członek zespołu Postępowań Sądowych i Arbitrażu" – czytamy w wizytówce na stronie internetowej jej pracodawcy.
Swojego czasu bardzo głośno zrobiło się na temat znajomości Kingi Dudy z Maciejem Musiałem, o czym aktor opowiedział w podcaście Wersow "Czy to prawda, że...".
– Wszystko się zaczęło od tego, że w wieczór wyborczy, kiedy Andrzej Duda wygrał wybory, zobaczyłem informację, że ma córkę w moim wieku. Stwierdziłem, że zaczepię ją na Facebooku. Ona mnie nie odczepiała, ale po jakimś czasie chyba to zrobiła. Takie głupotki – opowiadał.
Pomimo wszystko los im sprzyjał, ponieważ niedługo później udało im się spotkać na imprezie u wspólnego znajomego. – Trochę porozmawialiśmy i była później taka sytuacja, że poszliśmy nad Wisłę do baru i dwóch pijanych gości szło przed nami. Jeden drugiego popchnął i leciał na nią. Zasłoniłem ją, odbiłem tego gościa i powiedziałem jej: "właśnie uratowałem ci życie". Podziękowała – kontynuował.
Maciej Musiał w rozmowie z Wersow zdradził, że jakiś czas później Kinga Duda oprowadziła go po Pałacu Prezydenckim. Niestety przy okazji tego spotkania paparazzi zrobili im zdjęcia przed budynkiem, co niefortunnie zepsuło ich relację. – Zdarzało nam się wymieniać SMS-y, ale jak poznajesz kogoś i zaczynają ci robić zdjęcia, to wybija cię to ze strefy komfortu – podsumował aktor.