Do dramatycznych wydarzeń doszło 20 listopada w bloku przy ul. Warszawskiej w Mińsku Mazowieckim.
Do mieszkania swojej byłej partnerki wpadł pijany Kamil M. Zaczął namawiać ją, by do niego wróciła. Kobieta stanowczo odmówiła. Wtedy wpadł w szał. Złapał ją za szyję, przystawił do ściany i zaczął dusić. Za chwilę, gdy to nie przyniosło skutków, wyciągnął nóż i przyłożył jej go do gardła.
Gdy zobaczył to jej 7-letni synek, wybiegł na ulicę w samej koszulce i rajtuzach i zaczął krzyczeć, błagając o pomoc. Wołanie zapłakanego chłopca usłyszał pracownik pobliskiej restauracji i ruszył mu na pomoc. Mężczyznę ostatecznie udało się obezwładnić funkcjonariuszom policji.
– Wyszedłem zapalić papierosa. Nagle między samochodami zobaczyłem małego chłopca. Był w samych rajtuzach i koszulce. Zapłakany, krzyczał "Ratunku, pomocy!". Leciał w moją stronę. Podbiegłem do niego i zapytałem, co się dzieje. Powiedział mi, że jakiś pan w domu dusi jego mamę i chce ją zabić – opowiedział pan Klaudiusz w rozmowie z "Faktem".
Sprawcę przewieziono na komendę. Następnego dnia Kamil M. został doprowadzony do prokuratury, gdzie usłyszał zarzuty: kierowania gróźb karalnych, używania przemocy, uszkodzenia ciała 37-latki i naruszenia miru domowego. Przyznał się do zarzucanych czynów.
Prokurator skierował wniosek o tymczasowy areszt. Sąd przychylił się do wniosku. Do czasu rozprawy Kamil M. będzie przebywać w areszcie.
Pobitą 37-latkę zabrano do szpitala na badania. Jej synkiem na szczęście zajęła się babcia. Kobieta po dramatycznych wydarzeniach wyprowadziła się z mieszkania, które wynajmowała.