Mieszkanka Jeleniej Góry pozwała duży bank... i wygrała. Nie musi spłacać prawie 10 tys. zł kredytu

Bartosz Godziński
30 października 2024, 06:13 • 1 minuta czytania
Wydaje się, że takie historie nie mogą mieć szczęśliwego zakończenia, a jednak. Na 72-latkę z Jeleniej Góry ktoś zaciągnął wysoki kredyt i wyczyścił konto. Santander Bank Polska i tak kazał jej to spłacać, bo nie wierzył w jej tłumaczenia. Pozwała więc instytucję w sądzie i po rocznej batalii wygrała sprawę.
72-latka pozwała Santander Bank i wygrała. Nie musi spłacać cudzego kredytu Fot. WOJCIECH STROZYK/REPORTER (zdj. poglądowe)
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Ta historia może służyć też za przestrogę, bo seniorka stała się ofiarą popularnego w ostatnich latach procederu. To plaga serwisów takich serwisów sprzedażowych jak np. OLX. Jej przykład wpisuje się właśnie w ten schemat. Warto wiedzieć, jak to działa, by samemu nie dać się naciąć.


Chciała tylko sprzedać zmywarkę, oszuści wzięli na nią prawie 10 tys. zł kredytu. Jak tego dokonali?

72-latka wystawiła ogłoszenie ze sprzedażą zmywarki w kwietniu zeszłego roku – opisuje serwis money.pl. Zaznaczyła, że to ma być odbiór osobisty, ale "klient" zaproponował jej pokrycie dostawy kurierem DPD. Kobieta na to przystała. Miała tylko wpisać swoje dane potrzebny do przelewu i przesyłki (nr konta, adres mailowy i adres zamieszkania).

Miała też sprawdzić maila rzekomo od DPD. "Pani musi potwierdzić, żeby pieniądze trafiły na konto" – napisał oszust. "Potwierdzenie polegało na otworzeniu wiadomości od rzekomego kuriera DPD oraz zaznaczeniu, że adres w zleceniu jest prawidłowy" – czytamy dalej w artykule.

Prawdopodobnie po kliknięciu linku w mailu jej komputer został zawirusowany, a oszuści mogli wykraść dane logowania do konta bankowego. Kobieta wtedy jednak o tym nie wiedziała, tylko czekała na kuriera, który miał przyjechać, odebrać zmywarkę, ale ten się nigdy nie zjawił.

To jeszcze byłoby pół biedy, bo dwa dni później oszuści zaciągnęli na dane kobiety kredyt w wysokości 9,6 tys. zł i wypłacili z konta bankowego wszystkie pieniądze, czyli 560 zł. Tak więc z dnia na dzień miała prawie 10 tys. zł długu.

Jednak nawet wtedy nie miała o tym pojęcia. Dostała tylko smsa, że jej konto bankowe zostało zablokowane ze względów bezpieczeństwa. Myślała, że to norma i bank tak dba o jej pieniądze. Parę dni później zadzwoniła na infolinię, bo potrzebowała wybrać pieniądze.

Loguję się, a tam pusto, nie ma pieniędzy. Na szczęście to było konto zapasowe na mniejsze wydatki i nie miałam tam dużej kwoty. Chodziło o 560 zł. Zobaczyłam jednak, że jest kredyt w wysokości 9,6 tys. zł, co mnie zszokowało, bo ja kredytów nie zaciągam. Jeśli brakuje mi pieniędzy, to biorę kolejne zlecenie i próbuję zarobić – przyznała 72-latka.

Kobieta pozwała bank, bo ten jej nie wierzył. Wygrała, ale jest zaniepokojona tym, jak łatwo jest zaciągnąć na kogoś kredyt

Zadzwoniła na infolinię Santandera i dowiedziała się, że... przelała pieniądze z kredytu na zakupy w Londynie (później dowiedziała się, że 560 zł zostało wypłacone w bankomacie we Wrocławiu). Nie tylko to ją zszokowało, bo okazało się, że pieniądze zostały zaciągnięte za pośrednictwem aplikacji w telefonie, której nigdy nie miała nawet zainstalowanej.

Kobieta złożyła reklamację dotyczącą kradzieży. Po miesiącu dostała odpowiedź z banku, że nic nie mogą z tym zrobić, ponieważ "sama" potwierdziła smsem z banku, że "dodaje nowe zaufane urządzenie" i to właśnie z niego zawnioskowano o kredyt (możliwe więc, że oszuści sklonowali jej numer telefonu, tzw. spoofing).

Z perspektywy banku wszystko więc wyglądało na zgodne z prawem. Seniorka jednak nie zamierzała spłacać cudzego długu i pozwała instytucję. Jej główną linią obrony było to, że kredyt wzięto za pośrednictwem telefonu Samsunga, a jego też nigdy nie miała. Bank jednak twierdził, że było inaczej i po prostu przełożyła karę SIM.

Bank podejrzewał mnie o nieuczciwość, cwaniactwo i stwierdził, że jestem złodziejką. Uznali mnie za roztrzepaną staruszkę, która nie wie, co ma robić i klika, w co popadnie. Dotknęło mnie to i postanowiłam, że nie odpuszczę – mówiła w rozmowie z money.pl.

I to się opłaciło, bo wygrała w sądzie I instancji. Nie musi spłacać kredytu i odzyska 560 zł. Potem Santander złożył apelację i znów przegrał. Sąd Rejonowy w Jeleniej Górze wyjaśnił, że prawidłowa umowa nie może budzić wątpliwości. – Oświadczenie musi być wyraźne i jednoznaczne. Uznano, że wymiana kodów sms nie spełnia tych kryteriów  – cytowała sąd kobieta.

72-latka na koniec miała jeszcze jedną gorzką refleksję. Nie powinno być tak, że jak bank dzwoni do klienta, to prosi o różne dane z nazwiskiem panieńskim matki włącznie, a do wzięcia kredytu wystarczy zwykły sms. To prawda, dlatego też przestrzegamy przed takimi i innymi metodami oszustów w artykułach niżej. Złodzieje są coraz sprytniejsi, ale da się przed nimi uchronić.