Tajni agenci Biedronki przyszli na otwarcie Lidla. Kuriozalne widoki na Śląsku

Bartosz Godziński
27 września 2024, 10:42 • 1 minuta czytania
Wojna Biedronki i Lidla przeniosła się z telewizji, bilbordów czy smsów... na ulice. Ludzie w charakterystycznych kostiumach owadów przyszli na otwarcie pierwszego sklepu słynnej niemieckiej sieci w Stanowicach na Śląsku. "Toć to sabotaż!", "Agenci Biedronki", "Może palet na środku alejki nie będzie" – śmieją się internauci.
Otwarcie pierwszego Lidla w Stanowciach. Na miejscu pojawili się ludzie w strojach Biedronki Fot. 112 Czerwionka-Leszczyny / Facebook, Bartlomiej Magierowski/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Dla mieszkańców Stanowic to było prawdziwe święto... a przynajmniej spore wydarzenie. Po pierwsze: koniec z ruchem wahadłowym na ulicy Wyzwolenia. Skończyła się przebudowa i oddano tam do użytku nową dwupasmową drogę. Wrócił normalny ruch samochodowy, pieszy, a także autobusy komunikacji miejskiej.


Otwarcie pierwszego Lidla w Stanowciach. Na miejscu pojawili się ludzie w strojach Biedronki

Po drugie: to pierwszy Lidl w tej miejscowości i okolicach. Jego otwarcie w czwartek, 26 września, nie umknęło uwadze konkurencji. Wysłała tam swoich "Biedronki z wydziału drogowego". "Czuwały nad bezpieczeństwem oraz rozładowaniem natężenia ruchu przy ulicy Wyzwolenia" – czytamy na profilu 112 Czerwionka-Leszczyny. Można przypuszczą, że jednak nie mieli tyle odwagi, by wejść do środka sklepu w tych wdziankach.

"To jest wojna! Teraz Lidl będzie biegał pod Biedronką z transparentami", "Przez taką akcję biedronki, bardziej mam ochotę zrobić zakupy w Lidlu", "Toć to sabotaż! Jak to ktoś powiedział "Przyjaciół trzymaj blisko, ale jeszcze bliżej trzymaj swoich wrogów", "Filmy Barei mają konkurencję", "Może palet na środku alejki nie będzie", "Uwielbiam te 'wojnę' Lidla i Biedronki. Bez nich byłoby tak nudno", "Agenci Biedronki", "Świat zwariował" – komentują internauci.

Biedronka ma w naszym kraju już ponad 3500 sklepów, Lidl ponad 900. Od miesięcy pomiędzy portugalską a niemiecką siecią toczy się wojna o polskiego klienta. Prześcigają się w promocjach, ale i obrażaniu siebie wzajemnie w reklamach. Teoretycznie powinniśmy się cieszyć, bo to oznacza dla nas niższe ceny.

To dotyczy jednak tylko wybranych produktów i zwykle tylko wtedy, gdy kupimy ich w ilościach hurtowych. Inne i tak mają swoje inflacyjne ceny, a okazje szybko się kończą, by firmy wyszły na plus. Na pewno jednak starania obu dyskontów o zdyskredytowanie przeciwnika dają nam powody do śmiechu, aczkolwiek czasem potrafią też żenować.