Miała amputowane kończyny po polizaniu przez psa. 5 lat później stało się to

Agnieszka Miastowska
26 września 2024, 05:56 • 1 minuta czytania
Historia Marie Trainer obiegła świat 5 lat temu i była tak wstrząsająca, że ludziom trudno było w nią uwierzyć. Z powodu polizania przez własnego psa kobiecie amputowano ręce i nogi. W kilka chwil cały jej świat legł w gruzach. Jak to w ogóle możliwe? Wszystko z powodu bakterii znajdującej się w ślinie psów i kotów. Dzisiaj Marie chodzi dzięki protezom, jej historię naprawdę warto usłyszeć.
Fot. YouTube @YouTube @Inside Edition
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Kobieta straciła ręce i nogi – polizał ją własny pies

Chociaż tragedia wydarzyła się w 2019 roku, to dopiero teraz Marie wraca do swojego normalnego życia. Czy raczej względnie normalnego, bo przecież pewne rzeczy już na zawsze pozostaną dla niej niedostępne. Mimo dramatu, który ją spotkał, kobieta nie traci woli walki.


Jak opisał portal Fox8, Marie ma teraz nowe, najnowocześniejsze protezy nóg i rąk, dzięki którym może robić niemal wszystko, od prac w ogrodzie po rysowanie i jazdę na trójkołowcu należącym do niej i męża.

– Kiedy ją widzę, jak chodzi, myślę sobie: O mój Boże, to jest niesamowite – powiedział mąż kobiety. Jej dramatyczna historia obiegła w końcu światowe media. Teraz wszyscy są pod wrażeniem jej postępów w powrocie do zdrowia.

– Widząc postępy, jakie zrobiła w ciągu pięciu lat, to jest jak cud, niewiarygodne, jak daleko zaszła – powiedział dr Seth, czyli specjalista, który zajmował się amputowaniem rąk i nóg Marie. – I za każdym razem, gdy ją widzę, ma ten uśmiech, niewiele osób potrafiłoby to zrobić – dodał.

Ale jak właściwie doszło do tragedii w życiu Marie? Musimy cofnąć się do lata 2019 roku. Wszystko wydarzyło się chwilę po powrocie kobiety z egzotycznych wakacji. Wróciła do domu mając na dłoni niewielką ranę – ślad po zacięciu się kartą do pokoju hotelowego. W drzwiach domu Marie przywitał jej pies, który polizał ją na powitanie. Niedługo potem kobieta trafiła do szpitala.

– Cztery dni później czułam się coraz gorzej – powiedziała.

Jej mąż, Matt Trainer, z którym była wówczas związana przez 37 lat, pomyślał, że to grypa i zawiózł ją do szpitala, gdzie Marie zapadła w śpiączkę. Badania przeprowadzone w szpitalu Aultman i klinice w Cleveland wykazały, że kobieta została zakażona groźną bakterią – capnocytophaga canimorsus.

Marie zakaziła się bakterią – wraca do normalnego życia z protezami

Capnocytophaga canimorsus występuje powszechnie w ślinie psów i kotów, może silnie pobudzać układ odpornościowy i powodować powstawanie poważnych zakrzepów krwi.

Powiększające się skrzepy krwi mogą natomiast utrudniać dopływ krwi do kończyn, powodując ich martwicę, wymagającą amputacji. Tak było w przypadku Marie i trzeba przyznać, że miała pecha, bo szansa na takie zakażenie jest jedna na milion.

– Proces przebiegał bardzo szybko, jej dłonie i stopy robiły się czarne – powiedział chirurg ortopeda Ajay Seth. Początkowo lekarze byli w takim szoku, że dla dobra pacjentki chcieli amputować wszystkie cztery kończyny tułowia całkowicie.

Tym samym kobieta nie miałaby nawet wystarczająco ciała, by założyć jej protezy. Tak się na szczęście nie stało. Doktor Seth postanowił zrobić wszystko, aby można było założyć jej protezy i umożliwić prowadzenie normalnego życia. Operacja trwała ponad siedem godzin, a lekarzowi udało się usunąć około 40–50 skrzepów. Obie nogi Marie musiały zostać amputowane powyżej kolan, ale dr Sethowi udało się uratować większość jej ramion.

Co z przyszłością kobiety? Marie ma protezy mioelektryczne. "Działa to w ten sposób, że umieszczamy elektrody na powierzchni jej skóry, więc gdy napina mięśnie, impulsy elektryczne przechodzą przez te mięśnie, więc czujniki je wychwytują. Gdy pomyśli o otwartej dłoni i zamkniętej dłoni, udaje się jej poruszyć protezę" – wyjaśniał jej mąż.

Kobieta twierdzi, że jej protezy działają niemal jak biologiczne ręce i nogi, a nawet mogą zapewniać wrażenie dotyku. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiła po założeniu protez było złapanie swojego męża za rękę.

Chociaż przypadek Marie należy do naprawdę rzadkich, musimy pamiętać, by zawsze myć ręce po kontakcie ze zwierzętami domowymi i chronić wszelkie otwarte rany przed działaniem czynników zewnętrznych.