Pracowała w kawiarni, gdzie klienci dawali jej w kość. Ujawniła, jak się na nich mściła
Pracowała w kawiarni. Ujawniła, jak mści się na klientach
"Nie zadzieraj z baristą" – powinna brzmieć pierwsza zasada zamawiania kawy. A tak na poważnie, powinniśmy pamiętać, by nigdy nie być klientami z koszmaru.
Wszyscy zawsze gdzieś się spieszymy, ale ponaglanie kelnera czy podnoszenie na niego głosu jest po prostu niedopuszczalne. Osoby pracujące w usługach mają obowiązek bycia miłym dla klientów, ale my jako klienci z zasad dobrego zachowania wcale nie jesteśmy zwolnieni.
Warto o tym pamiętać, zanim puszczą nam nerwy przy Bogu ducha winnym kelnerze czy bariście, który też może się na nas wyzłośliwić, ale w sposób bardziej subtelny, co nie oznacza, mniej dotkliwy w skutkach.
Opowiedziała o tym pewna brytyjska baristka w rozmowie z gazetą "The Sun". Mowa o Betsy Windmill, która przez długie lata pracowała w kawiarni. Codziennie zmagała się z różnymi typami klientów.
Niestety, jak przyznaje, bardzo często miała do czynienia z nieuprzejmymi osobami. Zwróciła uwagę, że warto unikać drażnienia pracowników kawiarni, bo klienci nawet nie zdają sobie sprawy z tego, jak mocno może się to obrócić przeciwko nim.
Baristka miała sposób na zemstę
Jednym ze "sposobów na zemstę" było podawanie gościom kawy bezkofeinowej. Niektórzy klienci nie zdawali sobie sprawy z zamiany, ale to i tak dawało Betsy sporą satysfakcję. Inni awanturowali się z tego powodu.
– Kawiarnia znajdowała się obok dworca. Ludzie, którzy zamawiali u mnie kawę, wciąż się gdzieś śpieszyli. Czasem przyznawałam się do tego, że podaję im wersję napoju bez kofeiny. Wykrzykiwali, tylko żebym szybko dolała im kolejne espresso – przyznała z uśmiechem ex baristka.
Poza tym były rzeczy, które kobieta nazywała "pozornie niewinnymi złośliwościami", a wśród nich wysypywanie drobnych na ladę, zamiast podania ich klientowi – nawet gdy ten dłoń po pieniądze wyciągał.
Innym sposobem na zemstę było spalenie klientowi kanapki, ale w taki sposób, by ten nie mógł się jawnie skarżyć – nieznacznie przypalała kanapki, aby nie były idealne, ale na tyle, aby nie narzekano wprost na ich smak.
Jeszcze innym trikiem było podawanie klientom substytutów produktów, których naprawdę sobie życzyli. Kobieta serwowała gościom knajpy zamawiającym karmelowe latte napój waniliowy, a gdy wracali z reklamacją, winę zrzucała na ich nieuwagę. Sama chwali się, że takich sytuacji było wiele.
Okazało się, że pod artykułem zaroiło się od komentarzy osób, które pracowały w kawiarniach i także miały swoje sposoby na uprzykrzanie życia klientom, którzy najpierw naprzykrzali się im.
- Używałem mleka o większej zawartości tłuszczu, jeśli ktoś prosił mnie o odtłuszczone latte;
- Ja zawsze wlewałem takim klientom mniej alkoholu do ich drinków;
- Podawałam tosty, które wyglądały na tradycyjne, ale po pierwszym kęsie okazywało się, że jest w nich chilli.
Nie powinni chwalić się swoim zachowaniem, ale warto pamiętać, kto zaczął te złośliwe przepychanki.