Nowe fakty o Patrycji J. z Gliwic. Zgotowała współlokatorce i jej synkowi piekło
W TopNewsach pisaliśmy, że Ignaś w samych butach wyszedł 31 lipca z mieszkania wynajmowanego przez matkę i jej współlokatorkę (za chwilę do tego wrócimy) i błąkał się po ulicy. Przypadkowo natrafił na Ukrainkę, która zabrała go na komisariat. Na ciele chłopca zauważono liczne obrażenia. Ruszyło śledztwo, które przeraża skalą patologii.
Horror przy ul. Warszawskiej w Gliwicach. Patrycja J. znęcała się nad wspóllokatorką i jej synem
Wcześniej media obiegła informacja, że obie kobiety były "partnerkami". To słowo wyszło z policyjno-sądowego żargonu i dało nietrafione skojarzenia. Z artykułu z nowymi faktami na portalu O2.pl dowiadujemy się, że 29-letnia Patrycja J. i 27-letnia Julia B. nie były związku. Od października zeszłego roku wynajmowały wspólnie mieszkanie i opiekowały się łącznie trójką dzieci (Patrycja ma dwie córki, a Julia syna, 4-letniego Ignacego).
– Słowo partnerka zostało użyte na określenie osób, które podjęły się wspólnego przedsięwzięcia, czyli prowadziły gospodarstwo. Nie mamy informacji, aby był to związek o charakterze romantycznym tudzież partnerskim – sprostowała Karina Spruś, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.
Z ustaleń śledczych wynika, że główną tyranką i oprawczynią była 29-latka. Pastwiła się nad synem współlokatorki przez ostatnie pół roku.
"Wyzywała dziecko słowami obelżywymi, straszyła oddaniem do domu dziecka, karała długotrwałym siedzeniem w szafie, pozbawiała go picia i jedzenia, zabraniała załatwiania potrzeb fizjologicznych, rzucała dzieckiem o ścianę, szarpała je za uszy, gryzła, uderzała pięściami i kablem po całym ciele, dusiła i kopała małoletniego" – infiormowali śledczy.
Matka Ignasia też go gnębiła. Gdzie byli ojcowie? Jeden ucieka przed policją, a drugi siedzi za kratkami
Jego matka nie dość, że nie reagowała, to również miała stosować "wobec dziecka przemoc słowną i fizyczną w postaci klapsów i wyzywania dziecka słowami obelżywymi". Patrycja J. miała też znęcać się nad samą Julią B. Nie wyjawiła na razie, dlaczego to robiła. Obie kobiety usłyszały liczne zarzuty, ale nie przyznały się do winy.
Julia B. pracowała zawodowo. Z naszych ustaleń wynika, że Patrycja J. stosowała wobec niej przemoc ekonomiczną w postaci zmuszania do oddania wynagrodzenia, dysponowania środkami finansowymi i kartą. Poza tym była to przemoc fizyczna i psychiczna. Z jednej strony wyzwiska i słowa obelżywe, z drugiej uderzanie pięściami i tłuczkiem do ziemniaków po głowie, przypalanie papierosami, gryzienie.
O2.pl podaje, że w mieszkaniu przy Warszawskiej w Gliwicach już wcześniej internweniowała policja, ale z powodu zakłócania ciszy nocnej i awanturami. Gdyby Ignać sam nie uciekł z mieszkania, jego piekło mogłoby trwać jeszcze dłużej.
Przez kilka dni przebywał w szpitalu i ma trafić do rodziny zastępczej, która otoczy go odpowiednią opieką. 4-latek ma problemy z chodzeniem, ponieważ cierpi na szpotawość stóp. Nie wiadomo, czy nad córki Patrycji J. też były maltretowane, ale wobec nich nich również już wydano postanowienie o przeniesieniu do pieczy zastępczej.
Gdzie są ojcowie tych dzieci? Tata Ignasia jest obecnie poszukiwany listem gończym, a drugi siedzi w więzieniu, dlatego prokuratura prawdopodbnie nie przeprowadzi wobec nich żadnych czynności, bo po prostu nie było ich na miejscu.