Jeszcze rok temu trenował boks, dziś jest uzależniony od fentanylu. "Człowiek wolałby umrzeć"
Fentanyl to syntetyczny opioid przypominający morfinę z tą różnicą, że jest od niej aż 100 razy silniejszy. Co więcej, jest około 50 razy mocniejszy od heroiny. W medycynie stosowany jest jako lek przeciwbólowy, ale ze względu na swoje działanie psychoaktywne, ludzie zażywają go też jako narkotyk.
Jest silnie uzależniający i bardzo łatwo go przedawkować (w Polsce już było kilka przypadków). W samym Żurominie w tym roku fentanyl zabił pięć osób. Pan Mateusz ciągle walczy, a jego historia może służyć za przestrogę.
Wyszedł z uzależnienia od opioidów, ale potem znów zaczął brać fentanyl. Przepisywali mu go lekarze
Pierwsze narkotyki zaczął brać jeszcze w liceum. Uzależnił się od leków przeciwbólowych, które dawały mu "kopa" i mógł się po nich poczuć "błogo". Po wieloletniej terapii udało mu się wtedy wyjść z nałogu. Zmotywowała go do tego jeszcze śmierć mamy, bo chciał przestać być czysty również dla niej. Potem niestety wpadł w sidła fentanylu ponownie.
Twierdzi, że tym razem przyczynili się do tego również lekarze. Chodził do nich po urazie kręgosłupa uniemożliwiającym mu normalne poruszanie. Cierpiał też na silne bóle. Specjaliści przepisywali mu leki opioidowe, nie pytając go o to, czy wcześniej nie zmagał się z opioidami. On sam również się nie przyznawał, co z pewnością jest mechanizmem typowym u osób uzależnionych.
– Lekarz nawet nie spojrzał na mnie. Powiedział, że przepisze lek, przestanie boleć i będzie dobrze. Nie wspominałem mu o przeszłości opioidowej, on również mnie o to nie zapytał. Chodziłem do ortopedy jednego, drugiego. Mówiono mi, że jest wszystko dobrze, a mnie cały czas bolało. I ciągle byłem leczony lekami opioidowymi – relacjonował w reportażu TVN.
W końcu znalazł się lekarz, który porządnie go przebadał na rezonansie magnetycznym i odkrył źródło bólu. Partnerka pana Mateusza stwierdziła, że "ten pan doktor, który się znalazł, to myślę, że uratował mu życie". – Nawet jeśli pacjent, który trafia do lekarza i z różnych powodów nie podaje pełnej historii chorobowej, to ze względu na trwające kilka tygodni bóle, osłabienie siły i zaburzenia czucia, powinien w trybie pilnym mieć wykonane badania obrazowe i zostać zoperowany. Ból wynika z wypadnięcia krążka międzykręgowego jądra miażdżystego do kanału kręgowego ze zmiażdżeniem korzenia nerwowego. Jest to ból porównywalny z raną postrzałową – opisał to lekarz, który chciał zachować anonimowość.
"To jest coś strasznego. Człowiek wolałby umrzeć". Pan Mateusz będzie też starał się o zadośćuczynienie
Życie pana Mateusza totalnie się posypało, a jeszcze rok temu miał pracę i trenował boks. Niedawno przyznano mu stopień niepełnosprawności w stopniu znacznym. Jest jednak pewne światełko w tunelu: jest już po pierwszych zabiegach i czeka na operację kręgosłupa. Wciąż zażywa fentanyl – lekarz jednak przepisuje mu coraz mniejsze dawki.
To jest coś strasznego. Człowiek wolałby umrzeć, niż czuć to, co po prostu czuje na ten moment, gdy to schodzi z niego. To jest uczucie, jakby przejechał po mnie pociąg. (...) Ja jedynie mogę mieć pretensje sam do siebie, że wybrałem taką drogę, ale teraz nie czuję się winny. Zaufałem lekarzom, myślałem, że dostanę pomoc i będę wreszcie znowu szczęśliwym człowiekiem.
Dziennikarze "Uwagi! TVN" kontaktowali się z kilkunastoma placówkami, w których leczył się pan Mateusz. Jedna z nich zgodziła się odpowiedzieć, ale nie ma sobie nic do zarzucenia, odpowiadając, że świadczone przez nią "usługi medyczne były wykonywane z należytą starannością". Bliscy mężczyzny nie chcą się jednak poddawać i wynajęli adwokata, który będzie walczyć o odszkodowanie.