Spowodował wypadek, przez który 2-latka straciła nóżkę. Znów zatrzymano go za jazdę po pijanemu
– Szłam z synem i córką chodnikiem. Nagle, nie wiadomo skąd, nadjechał samochód. Uderzył w latarnię. To była chwila – wspomina pani Małgorzata w rozmowie z O2.pl tragiczne wydarzenia sprzed 7 lat.
Kierowca uderzył samochodem w latarnię, która się złamała i przygniotła 2-letnią dziewczynkę. Lewa nóżka Natalki została zmiażdżona. Konieczna była amputacja.
Pijany kierowca uderzył w latarnię, która zmiażdżyła nóżkę dziewczynki. Uciekł z miejsca wypadku
"Niestety lekarze nie byli w stanie uratować nóżki, a sama Natalka bardzo często prosiła mamę by zasłoniła kocykiem nóżkę, której już nie miała…" – mogliśmy przeczytać w opisie zbiórki na opiekę, protezy i rehabilitację dziecka.
Dziewczynka przeszła kilka operacji (ostatnią w marcu tego roku), ale jej koszmar się nie kończył. Jeszcze parę miesięcy po wypadku okazało się, że miała przebitą przeponę płucną, a potem zmagała się z zapaleniem trzustki. Tymczasem Krzysztof M. zamiast udzielić pomocy, uciekł z miejsca zdarzenia, ale policjantom udało się go zatrzymać. Miał 1,6 promila alkoholu w organizmie. Trafił na 5,5 roku za kratki i otrzymał dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów.
Pani Małgorzata składała apelację, bo domagała się z prawnikiem 12 lat więzienia. Sąd nie przychylił się do wniosku. – Argumentacja była taka, że dziecko żyje i to nie był śmiertelny wypadek – mówiła w rozmowie z O2.pl.
Natalka została kaleką. Kierowca odsiedział swoje i znów wsiadł pijany za kierownicę
Wyrok okazał się faktycznie zbyt mało surowy. Mężczyzna w lipcu nie dość, że złamał zakaz prowadzenia pojazdów, to znów prowadził po pijanemu. Kiedy został zatrzymany na stacji paliw w Puławach, miał niemal promil alkoholu. Do tego zachowywał się agresywnie.
– W związku z tym, że był już karany za to samo przestępstwo i odbywał z tego tytułu karę pozbawienia wolności, będzie odpowiadał w warunkach recydywy. Grozi mu kara 7,5 roku więzienia i wysoka grzywna. Będzie także musiał zapłacić świadczenie na rzecz Funduszu Sprawiedliwości w wysokości od 5 do 60 tysięcy złotych - powiedziała kom. Ewa Rejn-Kozak, rzeczniczka puławskiej policji.
– Ten człowiek powinien siedzieć w więzieniu. (...) On się nigdy nie zmieni. Tacy ludzie się nie zmieniają. Mam tylko nadzieję, że już nigdy nikogo nie skrzywdzi – mówiła mama obecnie 9-letniej Natalii w wywiadzie dla portalu dziennikzachodni.pl.
34-letni Krzysztof M. trafił do aresztu na dwa miesiące.