To nie pies szedł na smyczy! Nagranie z Lubawy zszokowało sieć

Agnieszka Miastowska
03 lipca 2024, 12:27 • 1 minuta czytania
W sieci pojawiło się nagranie z Lubawy, które podzieliło internautów – jednych rozbawiło, innych oburzyło. Wśród komentarzy pojawiło się nawet stwierdzenie o "upadku ludzkości". Zastanawiacie się czy internauci nie przesadzają w swoich opiniach? To sami zobaczcie. Na pierwszy rzut oka można się pomylić, że kobieta na smyczy prowadzi psa. Tak jednak nie jest.
Lubawa – nagranie zszokowało internautów. Wcale nie był to pies na smyczy Fot. olsztyn.com.pl Facebook
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Nagranie z Lubawy szokuje – to nie był pies na smyczy

"Upadek ludzkości", "uśmiechnięta Polska", "świat schodzi na psy", "ludzkość już dawno upadła", "faktycznie... ostatnie pokolenie", "totalne zezwierzęcenie" – czytamy. Co wywołało aż tak skrajne emocje u komentujących?


Wszystko wydarzyło się na jednym z osiedli w Lubawie, w województwie warmińsko-mazurskim. Na filmiku nagranym przez jednego z mieszkańców początkowo możemy zauważyć postać, prawdopodobnie kobietę, która na smyczy prowadzi dużego psa.

Po kilku sekundach widać jednak, że to wcale nie pies, a człowiek za psa przebrany biega i radośnie podskakuje na smyczy. Co więcej, okazuje się, że postać krocząca na dwóch nogach także jest przebrana za psa a przynajmniej jest w futrzanym, zwierzęcym kostiumie.

Trudno dostrzec szczegóły kostiumów, ale jasne jest, że jedna z osób trzyma smycz, a druga zachowuje się jak czworonóg na spacerze. Filmik odtworzono już ponad 2,7 mln razy. W sekcji komentarzy zawrzało. Większość internautów była zszokowana tym widokiem.

Co mogło się tam stać? Pomocne mogą być artykuły z naTemat o społeczności Furries (Futrzaków) oraz Therian. Chociaż te dwie grupy odcinają się od siebie i nie lubią być ze sobą porównywane to faktem jest, że obydwie korzystają w swoim życiu z inspiracji zwierzętami, których zachowania na różne sposoby przyjmują.

Czym się jednak różnią? Therianie w swoim rozumieniu nie bawią się w przebieranki i wcale nie udają – w przeciwieństwie do społeczności "furry". Ci hobbystycznie zakładają przebrania zwierząt. Furasi mają nawet w Polsce swoje marsze i konwenty, które możecie śledzić na stronie Furteca.pl.

Bardzo prawdopodobne, że dwie osoby w przebraniach zwierząt były właśnie członkami tej społeczności, którzy po prostu spędzali czas na świeżym powietrzu. To zjawisko nie jest niczym nowym, a społeczność futrzaków można znaleźć na całym świecie. W Polsce to zjawisko raczkuje a może po prostu nie ma szans na entuzjastyczne przyjęcie.

"Furasi to ludzie, którzy upodabniają się strojem i zachowaniem do zwierząt. Nie do prawdziwych zwierząt, ale takich pluszowych postaci znanych z mang, filmów animowanych i powieści science-fiction. Stroje szyją sami, lub kupują za sumy sięgające kilku tysięcy euro. Futrzane kostiumy szybką się nagrzewają, przez co niektóre Furries noszą na sobie dodatkowe pianki zmniejszające ilość wydzielanego potu" – pisał Łukasz Grajewski z naTemat.