"Rawdogging" w samolocie. Nowy podróżniczy trend wydaje się durny, ale ma głębszy sens
"Rawdogging" w slangu oznacza najczęściej seks bez prezerwatywy. Ogólnie chodzi o robienie czegoś ryzykownego bez zabezpieczenia. "Raw dog" to także m.in. pójście na klasówkę czy egzamin bez przygotowania, czyli "na żywioł", "z marszu". Trudno znaleźć dobry polski odpowiednik tego sformułowania.
"Raw" to surowy, a "dog" to nie tylko pies, ale też czasownik oznaczający utrudnianie np. życia. Teraz jednak za sprawą nowego trendu z TikToku, o którym pisze "Independent", nabiera to wszystko zupełnie innego znaczenia. Można powiedzieć, że to po prostu "latanie na surowo". O co w tym chodzi?
O co chodzi z "rawdoggingiem" w samolocie? To może być niezły detoks od mediów społecznościowych
Wyzwanie polega na podróżowaniu bez oglądania filmu, słuchania muzyki, czytania książki, czy wcinania przekąsek. Zero rozpraszaczy. Jedyna rozrywka to patrzenie przez okno lub oglądanie mapki lotu.
Niektórzy hardcorowcy do tego nie śpią, nie piją wody (tego zdecydowanie nie polecamy) i biją swoje... osobiste rekordy. Jak tiktoker, który spędził w takich spartańskich warunkach 7 godzin. "Potęga mojego umysłu nie zna granic" – dodał napis.
Inny podróżnik ustanowił swój osobisty rekord "rawdoggingu" na 11 godzin. Jedynie oglądał ekran z mapką zamontowaną w fotelu przed nim - trudno tak naprawdę uniknąć patrzenie w tym kierunku, więc są pewne wyjątkowe okoliczności, które nie przekreślają zaliczenia tego wyzwania.
Kolejna internautka wrzuciła filmik z mamą, która też potrafi przez 9 godzin lotu wytrzymać bez słuchawek, iPada i książki. Również i ona patrzyła tylko na mapkę. I ponoć tak lata za każdym razem.
Trend jest porównywany do serialu "W powietrzu" (org. "Hijack") Apple TV+, gdzie postać grana przez Idrisa Elbę przez 7 godzin leci porwanym samolotem. Kiedy inni panikują, on ze stoickim spokojem stara się dolecieć z Dubaju do Londynu.
Wyzwanie z pozoru jest durne, ale wiele osób nawet przed erą TikToka w taki sposób spędzała długie podróże. Teraz to ma konkretną nazwę, a w dzisiejszych czasach takie podejście może być nawet... wskazane.
"To tak naprawdę szalony detoks dopaminowy" – napisał jeden z internautów. I faktycznie mało mamy takich okazji, by odpocząć od ekranów i innych bodźców. Samolot czy pociąg to idealne miejsce na taki "odwyk".
O ile będziemy w stanie wytrzymać... sami ze sobą i własnymi myślami.