Dlaczego rodzina pięcioraczków wyjechała z Polski? Pani Dominika wyjawiła gorzką prawdę

Agnieszka Miastowska
26 czerwca 2024, 16:26 • 1 minuta czytania
Tajlandzka przygoda rodziny Clarke trwa już od kilku miesięcy. Chociaż teraz wydają się szczęśliwi, to ostatnie chwile w Polsce nie były dla nich zbyt miłe. Pani Dominika opowiadała o tym, że była rozczarowana brakiem wsparcia ze strony dalszej rodziny. Poza tym przed samym wyjazdem ktoś złożył na nich donos. To dopiero początek powodów, dla których rodzina opuściła ojczyznę.
Rodzina pięcioraczków z Horyńca. Czemu wyjechali z Polski Fot. Instagram @rodzinaclarke
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Czemu rodzina pięcioraczków wyjechała z Polski?

13-osobowa rodzina w Polsce mieszkała w miejscowości Puchacze w gminie Horyńce Zdrój w województwie podkarpackim. Teraz układają sobie życie w Tajlandii. Internauci są żywo zainteresowani życiem wielodzietnej rodziny, więc śledzą ich poczynania na Instagramie.


Wielu z nich wciąż zadaje pytanie, czemu właściwie rodzina zdecydowała się na wyjazd z Polski. Pani Dominika mówiła o tym już jakiś czas temu. Powodów było kilka, ale wydaje się, że przeważył brak dobrych relacji z resztą rodziny. Kobieta mówiła o tym chwilę po narodzinach pięcioraczków.

Pani Clarke ze smutkiem przyznała, że zarówno w dobrych, jak i złych chwilach mogli liczyć tylko na siebie. Ze strony ich bliskich brak było jakiegokolwiek zainteresowania. Dodała również, że nawet kiedy przebywała Czarusiem – jednym z jej synów – w szpitalu, nie było żadnych odwiedzin ani nawet telefonu. Prywatny temat poruszyła w jednym z nagrań na Instagramie. – Ja nie oczekuję żadnej pomocy od rodziny. Od dawna radzimy sobie sami. Oczywiście, że byłoby mi bardzo miło, gdyby ktokolwiek z moich bliskich polubił choć jedno zdjęcie z pięcioraczków lub nasze wspólne rodzinne. Oczywiście, że byłoby mi niezmiernie miło, gdyby ktokolwiek zadzwonił, jak Czaruś wychodził po siedmiu miesiącach ze szpitala i cieszył się razem ze mną – mówiła.

Rodzina Clarke nie była zapraszana na wesela i komunie

Z jej wypowiedzi wynikało, że nikt z rodziny nie cieszył się z nią jej sukcesami: "wydawaniem książek, studiowaniem czy tym, że po prostu sobie radzę". Dodała jednak, że sama również nie jest bez winy. "Niemniej jednak ja też nie jestem bez winy. Ja też pochłonięta codziennym życiem i pędem za rozmaitymi rzeczami nie dzwonię, nie pytam".

Co ciekawe, kobieta uznała, że nie ma pretensji do rodziny, że nie są z dziećmi zapraszani na różnego rodzaju imprezy i celebracje. "To, że nie jesteśmy zapraszani na różne imprezy rodzinne, jak urodziny czy komunie, to w zasadzie rozumiemy. Wyobraźcie sobie, zaprosić nas. To przecież jest trzynaście osób! To nie tylko problem logistyczny" – stwierdziła.

"A jak my zapraszamy, to też to stanowi problem. Wypada coś przynieść, a jest jedenaścioro dzieci! A jak są urodziny? Bezpieczniej po prostu być z dala od nas. My to rozumiemy" – dodała.

Z jednej strony pani Dominika rozumie fakt, że każdy żyje swoim życiem, ma własne problemy i zmartwienia, jednak rozpoczynając budowę domu w Polsce, liczyła, że wszystko będzie wyglądać zupełnie inaczej – wierzyła w bliższy kontakt z rodziną. Przed wyjazdem miała miejsce również inna przykra sytuacja. Ktoś złożył na rodzinę zupełnie bezpodstawny donos.

"Tak, ktoś złożył na nas donos. Przeprowadzka może wydawać się zupełnie normalną sprawą, ale z tego względu, że jesteśmy rodziną wielodzietną, wielu osobom wydaje się niemożliwe, że jesteśmy w stanie sobie poradzić. Niektórzy nie potrafią tego zrozumieć i bardzo często duże rodziny są uważane od razu za patologię" – mówiła rozżalona. Obecnie rodzina układa sobie życie w Tajlandii, co możecie zobaczyć na Instagramie @rodzina clarke.