Jedna wizyta u barbera wystarczyła, żeby oni ledwo poznali się w lustrze. Mężczyźni są w szoku
Jedna wizyta u barbera zmienia wszystko
Juarez Leite to portugalski barber, którego prace naprawdę robią wrażenie. I doceniają to nie tylko jego klienci. Jego ostatnia rolka zdobyła 2,3 miliona wyświetleń. Followersom spodobał się prosty kontent, w którym Jarez najpierw pokazuje mężczyznę przed i po metamorfozie – gdy ten sam jeszcze siebie nie widział.
Jego klienci są naprawdę szczerze zaskoczeni tym, jak odmiennie wyglądają po usłudze. Widać również pewną prawidłowość – starsi mężczyźni, którzy przed strzyżeniem mogą kojarzyć się co najwyżej z sympatycznym, ale nieco niechlujnym dziadkiem, zyskują naprawdę młodzieńczy vibe'a. Zamiast słowa "starość" ciśnie się na usta "dojrzałość". I elegancja.
Panowie, po których twarzach było widać nadprogramowe kilogramy po dobrze dobranym cięciu wyglądali szczuplej i o wiele atrakcyjnej. Jednak metamorfozą, która szczególnie przypadła do gustu followersom była ta przeprowadzona na małym chłopcu.
Ten do eksperta wybrał się z konkretną prośbą – chciał wyglądać jak swój idol, czyli Vinícius Júnior – brazylijski piłkarz, występujący na pozycji napastnika w hiszpańskim klubie Real Madryt oraz w reprezentacji Brazylii.
Juarez spełnił prośbę chłopca odtwarzając fryzurę sławnego sportowca. 2,3 mln followersów doceniło zapewnie nie tylko samą – szczegółowo odtworzoną fryzurę – lecz także samą historię chłopca.
W Polsce barbershopy to nadal początki
Wiecie, że pierwsze barber shopy zaczęły pojawiać się w Polsce zaledwie 10 lat temu? W ostatnich latach stały się prawdziwym fenomenem. Te tradycyjne, męskie salony fryzjerskie przyciągają coraz większą uwagę mężczyzn, bo poza strzyżeniem, dają im możliwość pracy nad własnym stylem.
O tym, ile barberzy zmienili w podejściu polskich mężczyzn do swojego wyglądu mówił w rozmowie z naTemat Dawid Rastiani ze stołecznego salonu The Hermit Barber Shop. Stwierdził mówił on wprost, że PRL zabił styl polskich mężczyzn a barberzy starają się, by ten odżył.
– Ludzie nie mogli pozwolić sobie na jakiekolwiek ekstrawagancje, zbytnio wyróżniać się z tłumu. Czy to w zakresie stylu życia, ubioru czy fryzury właśnie. Narzucona odgórnie unifikacja sprawiła, że nie zniknęła potrzeba szkolenia specjalistów od strzyżenia i golenia mężczyzn. Można powiedzieć, że PRL zabił styl polskich mężczyzn – stwierdził.
Podkreślał, że w wizycie u barbera nie chodzi wyłącznie o przystrzyżenie brody albo obcięcie włosów.
– Takie wizyty to również fajne rozmowy z personelem oraz innymi klientami, czasami przy kieliszku dobrego alkoholu. Dzięki temu tworzą się pewne społeczności, kluby dla dżentelmenów. To jak z zaspokajaniem głodu: jednej osobie wystarczy zjedzenie w biegu fast fooda, lecz ktoś inny będzie skłonny poświęcić więcej pieniędzy i czasu na naprawdę dobry posiłek – dodał.