Gliniarze mogą wprosić się do twojego domu. I złożyć jaja w najbardziej niespodziewanych miejscach
Jeszcze w latach 50. ubiegłego wieku nikt ich w Polsce nie widział. Gliniarze naścienne przywędrowały dopiero dekadę później i się u nas zadomowił. Ma to oczywiście związek ze zmianami klimatu.
Wcześniej można je było spotkać na południu Europy, północy Afryki i w części Azji (np. Chinach), czyli rejonach zdecydowanie cieplejszych. W latach 70. przyleciał za to do nas bardzo podobny gliniarz murowy.
Gliniarze są dość duże (osiągają nawet 3 cm), wyglądem przypominają smukłą osę i mają groźne ubarwienie, które odruchowo skłania nas do sięgnięcia po klapka. Nie powinniśmy tego robić. Z wielu powodów.
Gliniarze nie są niebezpieczne dla człowieka, ale raczej nie chcemy ich w domu. Jak je odstraszyć?
Przede wszystkim gliniarze naścienne nie są uznawane za gatunek inwazyjny - nie są zagrożeniem dla krajowych zwierząt czy roślin. Wręcz przeciwnie: może być pożyteczny.
"Owad ten poluje na pająki. Mogłoby się wydawać, że dzięki temu należy uznać tę błonkówkę za szkodliwą, jednak przez kontrolę populacji pająków, gliniarz naścienny może wpływać na liczebność pożytecznych owadów np.: zapylaczy, która przy zbyt dużej liczbie pajęczaków mogłaby ulec redukcji" – czytamy na stronie Uniwersytetu Warszawskiego.
Z natury nie są agresywne, można nawet powiedzieć, że są płochliwe. Dorosłe osobniki żywią się nektarem, co nie znaczy, że w sytuacji zagrożenia nas nie dziabną. Użądlenie nie jest dla nas groźne czy bolesne jak w przypadku innych, nieraz nawet o wiele mniejszych owadów.
Są samotnikami, więc nie bójmy się o to, że przeleci z zemstą cały rój. Lepiej ich po prostu unikać i odstraszać środkami lub pułapkami na osy czy szerszenie oraz naturalnymi sposobami.
"Gliniarze naścienne skutecznie odstraszą olejki eteryczne z eukaliptusa, mięty i piołunu. Dlatego też warto natrzeć nimi np. szczeliny okien i drzwi. Dzięki temu staną się skuteczną barierą ochronną, dzięki której owady raczej nie będą "wpadać z wizytą" – poleca portal "Interia".
Gliniarze lepią kokony, do których porywają pająki. Trochę jak ksenomorfy z "Obcego"
Ich polska nazwa (inaczej mówi się na nie: formierz zdun) nie wzięła się od potocznego określenia policjanta, ale od tego, że budują kilkucentymetrowe kokony z gliny. I choć nie atakują ludzi, to lubią obok nas przebywać.
I to nie tylko w ogródkach, ale i garażach, balkonach, czy bezpośrednio w domach. I to w bardzo niespodziewanych miejscach (np. za kanapą, szafie czy ramach okiennych).
Ich cykl życia przypomina nieco... ten ksenomorfów z serii "Obcy". Właśnie takie owady (parazytoidy) stały się inspiracją dla tego stwora. Jeżeli widzieliście te horrory, to zrozumiecie dlaczego (wystarczy podmienić pająki na ludzi). Poniżej bardzo obrazowo to opisał bloger przyrodniczy, Dariusz Dziektarz.
"Przed złożeniem jaja i zamknięciem go polują na pająki, które paraliżują jadem i porywają, lecą z nimi do naszych domów i upychają je w tych urnach. Larwa, która wykluje się z jaja, zjada świeże, sparaliżowane pająki, dzięki czemu w ogóle nie musi opuszczać bezpiecznego kokonu przed swoim przepoczwarczeniem" – napisał na X.
Gliniarze mają świetną orientację w terenie, więc nawet jeśli przegonimy jednego, ale już założył gniazdo, to i tak wróci. Dlatego trzeba je usunąć, a najlepiej przenieść gdzieś na łono przyrody. To opcja dla odważnych, ale i miłośników natury.