Kasjerki mają dość chamskich klientów. "Mając do wydania 20 zł lub 200 zł nie jesteś królem życia"

Bartosz Godziński
22 maja 2024, 15:15 • 1 minuta czytania
Kasjerki i kasjerzy z Biedronki i innych sklepów napisali manifest, w którym podsumowują chamskie zachowania i teksty klientów. Mają ich dość, a lista jest naprawdę długa i bulwersująca. Z czego to wynika?
Kasjerki i kasjerzy napisali manifest do klientów. Co w nim jest? Fot. PIOTR KAMIONKA/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Zakładając, że sami jesteśmy kulturalni, to na pewno nieraz spotkaliśmy się z sytuacjami, kiedy inni klienci poniżali lub mieli pretensje do pracowników sklepów. Głównie w tych wielkopowierzchniowych, bo zwykle w tych małych, osiedlowych panuje większa sielanka.


"Wyborcza" opisuje sytuację, która ostatnio zdarzyła się w jednej z łódzkich Biedronek. W pocie czoła produkty skasowała tylko jedna kasjerka, a kolejka robiła się coraz dłuższa. Klienci domagali się otwarcia kolejnej kasy, ale pracownica nie miała czasu, by zareagować. Jeden z mężczyzn poszedł więc do innej pracownicy, która układała towar.

Jesteś od obsługiwania niczym dupa od... Rusz cztery litery, bo stracisz pracę! – powiedział czerwony na twarzy mężczyzna, wymachując przy tym palcem. Kobieta odparła, że musi skończyć swoją robotę i są otwarte kasy samoobsługowe, ale to go nie przekonało. Dopiero interwencja ochroniarza ostudziła jego nastrój.

Kasjerka z "Dino" mówi, że w tej sieci nie jest aż tak źle, jak w Biedronce czy Lidlu, ale również spotyka się z nieprzyjemnymi sytuacjami. – Zdarza się, że wydaję resztę i słyszę od klienta: co do grosza ma być, napiwków nie dajemy. W takiej sytuacji zdarzyło mi się odpowiedzieć: "to nie jest pub, by napiwki dawać". Staram się nie pozwolić na to, by klienci weszli mi na głowę, nie pozwolę na to, by ktoś mnie poniżał" – mówiła.

Kasjerkom jest też po prostu przykro, gdy klienci nie odpowiadają im na "dzień dobry", tylko od razu dyktują swój numer telefonu, by weszła promocja, rzucają "wielkomiejskim gestem" pieniądze na ladę albo otrzymują niesłuszne skargi, gdy np. pracownik poszedł na przerwę, więc zamknął kasę, a oni musieli przejść do tej obok.

Manifest kasjerek i kasjerów z dyskontów. Napisali, co ich wkurza w zachowaniu klientów

Dlatego kasjerzy i kasjerki stworzyli krążący między nimi manifest, który jest wyrazem ich bezradności i złości, ale ma też uczulić klientów na niestosowne zachowania i docinki. Zaczyna się od słów: "Drogi kliencie..."

Te i inne zachowania biorą się z dwóch rzeczy: po pierwsze ludzie często uważają, że np. za ceny odpowiadają szeregowi pracownicy sklepu, a po drugie, część z nich po prostu w ten sposób chce się wyżyć za swoje niepowiedzenia w pracy czy domu. – Kasjerki to dla klientów pracownicy firmy, z którymi kontaktują się jako pierwsi i to na nich wylewają żale pod adresem sklepu. Na dodatek rano jest to często pierwsza osoba z zewnątrz, z którą mają kontakt, jeśli np. robią zakupy przed wyjściem do pracy. Popołudniami lub pod wieczór kasjerka jest z kolei ostatnią osobą, na której mogą wylać frustrację i wyżyć się za niepowodzenia doznane w ciągu dnia – mówił "Wyborczej" Czesław Michalczyk, psycholog i terapeuta, a także biegły sądowy z Łodzi.

Pracownicy marketów z pewnością nieraz by odpyskowali wkurzającym klientom, ale wiedzą, że nie mogą tego zrobić, bo mogliby wylecieć. Co by powiedzieli? Pewna kasjerka z Biedronki kręci też filmiki na TikToku. W jednym z nich pokazała, jakby reagowała, gdyby mogła.