Właściciel Marywilskiej 44 podjął decyzję. Wiadomo, co się stanie ze spalonym kompleksem

Bartosz Godziński
13 maja 2024, 13:47 • 1 minuta czytania
Pożar niemal doszczętnie spalił hale przy ulicy Marywilskiej 44 w Warszawie. To prawdziwy dramat dla setek najemców, którzy w ogniu stracili często cały swój towar. Zarząd spółki, która jest właścicielem kompleksu, poinformował, co dalej. Wiadomo też, czy był ubezpieczony.
Marywilska 44 w Warszawie. To właśnie tam wybuchł pożar, który spalił niemal całe centrum handlowe w Warszawie Fot. Pawel Wodzynski/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Gigantyczny pożar wybuchł w niedzielę 12 maja nad ranem (ok. 3:00). Strawił zewnętrzną i wewnętrzną konstrukcję centrum handlowego Marywilska 44 (wchodziło w jego skład 6 hal, w których mieściło się aż 1348 lokali) oraz wnętrze, w tym liczne sklepy prowadzone przez najemców.


– Jak tylko odebrałam telefon i usłyszałam o pożarze, wsiadłam w samochód i pojechałam na miejsce. Straszna tragedia. Serce pęka. Płakałam razem z ludźmi, patrząc na to, co się dzieje – powiedziała portalowi Money.pl Małgorzata Konarska, prezeska spółki Marywilska 44 zarządzającej halą.

Marywilska 44 była ubezpieczona. Właściciel odbuduje kompleks hal na warszawskiej Białołęce

"Zarząd spółki podjął decyzje o odbudowie hal handlowych Centrum Handlowego Marywilska 44" – poinformował o tym w komunikacie giełdowym Mirbud, właściciel. Spółka ponadto zapewniła, że "wszelkie okoliczności zdarzenia są badane przez odpowiednie organy".

Kompleks był również ubezpieczony. Eksperci w "Dzienniku Ubezpieczeniowym" wskazują, że "suma ubezpieczenia samej hali mogła oscylować od 100 do 250 mln zł z dominantą około 150 mln zł". Dotyczy to jednak samych hal, a nie towaru najemców. Tymczasem nie wszyscy handlarze ubezpieczyli jednak swój dobytek.

Stąd wojewoda mazowiecki, Mariusz Frankowski, planuje uruchomić środki kryzysowe, by wesprzeć najbardziej poszkodowanych. To byłaby bezprecedensowa sytuacja, bo nie ma odpowiedniej procedury na takie tragedie. "Co nie znaczy, że nie może się pojawić" – przyznał wojewoda. Decyzje na temat dalszych działań mają zapaść dziś lub jutro.