Dzieci sąsiadów hałasują i nie dają mi żyć o 6:30 w sobotę. Hit, co usłyszałem od "tatusia roku"

redakcja Topnewsy
13 kwietnia 2024, 07:49 • 1 minuta czytania
Czuję się jak więzień we własnym domu. Nie mogę zdrzemnąć się po pracy kiedy chcę, nie mogę posiedzieć w ciszy, bo to, co słyszę od sąsiadów z góry, brzmi, jak stado biegających koni. A to tylko trójka uroczych pociech, które się bawią. Nie rozumiem, czemu to ja mam udawać, że nic się nie dzieje. Jak nie umieją żyć we wspólnocie, to niech się ze swoimi pociechami wyniosą na odludzie!
Dzieci sąsiadów hałasują. Cały dzień słyszę ich krzyki Fot. Pexels
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Dzieci sąsiadów hałasują na cały blok

Wybaczcie moją zgorzkniałość, ale nie po to nie mam własnych dzieci, żeby te cudze zatruwały mi życie. Mam prawo w moim mieszkaniu odpoczywać, jak chcę i kiedy chcę, a od kilku miesięcy czuję się, jakbym mieszkał w przedszkolu albo w ZOO.


Trójka dzieci nowych sąsiadów jest głośna jak stado biegających koni. Krzyki, tupot małych stópek i płacz jest na porządku dziennym. Puszczają mi nerwy i zastanawiam się, co zrobić z tym dalej.

Na początku myślałem, że akurat dzieci się bawią i to jednorazowa sytuacja. Potem każdego kolejnego dnia, gdy wracam z pracy, trójka tych "potworków" też wraca do domu ze szkoły i zaczyna się. Chociaż pracuję na zmiany, a także na nocki, to nie mogę we własnym domu przespać się kiedy chcę.

Muszę czekać do późnego wieczora i żyć według planu dzieci, bo inaczej mogę jedynie próbować ratować się zatyczkami do uszu. Ale to jeszcze nic, to co się dzieje w tygodniu, to jedno. W soboty gdy mam wolne i tak budzę się o 6:30, bo tak wstają "pociechy"! Długo zbierałem się na odwagę, by zwrócić rodzicom dzieci uwagę i wreszcie przyszedł ten moment i to dość przypadkowo.

Spotkałem akurat ojca dzieci, więc uznałem, że z facetem dogadam się przecież lepiej niż z ich matką. Myliłem się. Kiedy zwróciłem sąsiadowi uwagę, że ich dzieci z dzikim wrzaskiem biegają po mieszkaniu i to zarówno w ciągu dnia, jak i czasem po 22:00, zapytał mnie z pretensją, jakie ja niby widzę rozwiązanie?

Jak to jakie? Zacząłem tłumaczyć, że raz wstaję do pracy rano, raz po nocce muszę się wyspać w ciągu dnia, a przez jego dzieci nie mogę nawet odpocząć we własnym domu i powinien doprowadzić je do porządku. Hit, co usłyszałem. Tatuś roku powiedział mi, że "dzieci ich nie słuchają i co on w tej sytuacji ma zrobić?".

Dożyliśmy czasów, w których faceci boją się odezwać, dzieci rządzą rodzicami, a dorosły nie ma prawa zjeść i pójść spać, jeśli bombelek mu nie pozwoli – co najgorsze, nawet cudzy bombelek. Obcy ludzie nie są ani od wychowywania, ani od znoszenia waszych dzieci!

Rodzice tak się oburzają, gdy ktoś ingeruje w życie ich dzieci, ale bezdzietni mają akceptować to, że żyją pod dyktando cudzych pociech? Brakuje dzisiaj i dyscypliny wobec dzieci i kultury wobec dorosłych.