Mama Mii z Oświęcimia została brutalnie zamordowana. Dziadek ruszył z dramatyczną zbiórką
W listopadzie 2022 roku w Oświęcimiu, w jednym z bloków przy ulicy Budowlanych, odnaleziono zwłoki 26-letniej kobiety Pameli Sz. Ofiara miała na ciele ranę ciętą, zadaną ostrym narzędziem. Ciało kobiety w mieszkaniu odnalazł jej ojciec i powiadomił policję.
O zabójstwo kobiety podejrzewany był jej były partner, 25-letni obywatel Norwegii , Ingebrigt G. Pamela Sz. wróciła do Polski, ponieważ się go bała. Mężczyzna zniknął 5 listopada 2022 roku wraz z ich 5-letnią córką. Dziewczynkę udało się szybko odnaleźć w Danii dzięki systemowi Child Alert.
Norweg został zatrzymany i przewieziony do Polski w grudniu. Na początku zeszłego roku w oświęcimskiej prokuraturze usłyszał zarzut zabójstwa i uprowadzenia dziecka, a potem stanął przed sądem. Nie wiemy, jak tłumaczył swoje postępowanie, ponieważ proces nie jest jawny. Ingebrigtowi G. grozi dożywocie.
Dziadek Mii prosi o pieniądze dla wnuczki. "Przez wiele lat będzie potrzebowała pomocy i wsparcia psychologicznego"
Mia trafiła pod opiekę dziadka, 51-letniego pana Marka, który wychowuje ją teraz samotnie. Na portalu siepomaga.pl uruchomił zbiórkę na wsparcie finansowe wnuczki. "Mia już nigdy nie będzie mogła przytulić się do mamy, nigdy nie dostanie od niej całusa na dobranoc, mama już nigdy nie otrze jej łez z twarzy, nigdy nie będą się wspólnie śmiać..." – napisał.
"Każdy kolejny dzień jej życia, to jedynie wspomnienie wspólnych radosnych dni, wspólnych zabaw, bezpieczeństwa i stabilizacji, jaką wcześniej czuła. Jedyna taka osoba, mama, która była dla Mii całym światem, nie będzie mogła towarzyszyć jej na dalszej drodze życia. Nie będzie jej wspierać w trudnych chwilach i udzielać rad, które tylko matka może przekazać córce" – kontynuował. I wystosował dramatyczny apel.
W ciągu jednej chwili straciłem jedyną córkę, którą sam wychowywałem i zostałem postawiony przed trudnym wyzwaniem opieki nad 5-letnią ukochaną wnuczką. Mam obecnie 51 lat i zdaję sobie sprawę, że w przyszłości może mi być trudno sprostać potrzebom finansowym związanym z wychowaniem wnuczki. Zastanawiając się nad tym, co będzie dalej, zaczynam powoli widzieć obciążenia i zobowiązania, jakie rodzą się, gdy patrzę w przyszłość. Po tej tragedii Mia przez wiele lat będzie potrzebowała pomocy i wsparcia psychologicznego.
Internauci okazali serce dla Mii. Przelali już prawie 125 tys. zł
Pan Marek przyznaje, że obecnie otrzymuje wsparcie od lokalnego środowiska i rodziny, ale "po głębszej analizie i przemyśleniach" zdecydował, że uruchomienie zbiórki charytatywnej to "jedyny pewny sposób, by zabezpieczyć przyszłość Mii". Czeka ich bardzo wiele wyzwań, a dziadek nie będzie też przy wnuczce wiecznie. Wypisał jednak, na co potrzebne będą pieniądze:
- "koszty wsparcia psychologicznego i wszelkich innych specjalistów mogących wesprzeć wnuczkę w tej ciężkiej sytuacji
- zabezpieczenie przyszłości dziecka, zarówno w formie dalszej edukacji, jak i potrzeb bytowych w przypadku, gdyby mnie zabrakło
- bieżące wydatki związane z potrzebami bytowymi i przygotowanie jak najlepszych warunków na dalszy prawidłowy rozwój dziecka
- zmiana warunków mieszkaniowych — obecne mieszkanie nie jest przystosowane pod potrzeby małego dziecka
- koszty prawne związane z uregulowaniem spraw związanych z opieką nad dzieckiem, ale również innych kosztów prawnych związanych ze śmiercią mojej córki".
"Proszę o wiele, a znaleźliśmy się w sytuacji, której nigdy nikt nie mógł się spodziewać. Moje serce pękło na pół, w tragicznych okolicznościach straciłem moje jedyne dziecko. Moja wnuczka straciła ukochaną mamę... Ten niewyobrażalny ból muszę teraz przekuć w siłę, która pozwoli mi zapewnić Mii jak najlepsze życie. Twoja pomoc ogromnie mi w tym pomoże" – napisał na koniec zbiórki.
Internauci rzucili się na pomoc panu Markowi i małej Mii. W chwili obecnej (4 kwietnia, 12:00), uzbierano już niemal 125 tysięcy złotych. Na zbiórkę wpłaciło prawie 2200 osób.