Porażające ustalenia prokuratury. Winni skazania Tomasza Komendy nigdy nie zostaną ukarani?
Tomasz Komenda tylko sześć lat cieszył się wolnością. Wyszedł z więzienia w 2018 roku i został uniewinniony. Trzy lata później wywalczył niemal 13 mln odszkodowania. Niestety w zeszłym roku okazało się, że choruje na nowotwór - miał raka płuc. Zmarł 21 lutego 2024 roku. Miał 46 lat.
Niedługo przed śmiercią okazało się, że winni jego cierpienia prawdopodobnie nigdy nie zostaną skazani. Prokuratura Okręgowa w Łodzi prowadziła śledztwo przez 6 lat, by w końcu się poddać w styczniu tego roku.
Dosłownie nikt nie został ukarany za wsadzenie Tomasza Komendy do więzienia. Umorzono wszystkie postępowania
Umorzono całe postępowanie, które mogło skończyć się ewentualnym pociągnięciem do odpowiedzialności sędziów, prokuratorów, policjantów i biegłych, którzy popełnili błędy w sprawie tzw. zbrodni miłoszyckiej. Tłumaczono to... "brakiem świadomości nieprawidłowości, których dopuszczono się przy wydawaniu opinii przez biegłych".
– Postępowanie umorzono także w zakresie niedopełnienia obowiązków służbowych przez sędziów i ławników Sądu Okręgowego we Wrocławiu poprzez niedokonanie prawidłowej i wnikliwej oceny materiału dowodowego, a w szczególności opinii biegłych i w konsekwencji dokonanie błędnych ustaleń faktycznych co do rzekomego dopuszczenia się przestępstwa zarzucanego Tomaszowi Komendzie – powiedział w rozmowie z Onetem prok. Tomasz Szczepanek z PO w Łodzi.
Umorzono także wątek możliwego niedopełnienia obowiązków służbowych przez sędziów Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu. Postępowanie dotyczące samych biegłych umorzono już wcześniej z powodu braku dostatecznych dowodów.
Pod koniec stycznia decyzję prokuratury zaskarżył pełnomocnik Tomasza Komendy, mec. Paweł Matyja. – Sprawa Komendy nie jest jedyną tego rodzaju, bo ludzi skrzywdzonych przez system jest więcej, ale jego historia jest najgłośniejsza i urosła do rangi symbolu – mówił.
– Tak po ludzku wydaje się nieprawdopodobne, że można kogoś posłać na blisko dwie dekady do więzienia i nikt za to tak naprawdę nie ponosi odpowiedzialności – dodał prawnik. Możliwe więc, że kiedyś prokuratura wróci do tej sprawy, choć szansa na ukaranie kogokolwiek wydaje się nikła.
Kto popełnił "zbrodnię miłoszycką"? Mordercy zostali schwtani i długo nie wyjdą na wolność
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że przecież znane są nazwiska osób pracujących nad sprawą. Rzecznik łódzkiej prokuratury, Krzysztof Kopania wspominał o tym, jeszcze w zeszłym roku.
– Tak naprawdę osoby odpowiedzialne za skazanie Tomasza Komendy, przynajmniej w tej części, która teraz jest przedmiotem decyzji, zostały ustalone. To są świadkowie, którzy składali fałszywe zeznania, funkcjonariusze policji i biegli – powiedział.
– Natomiast biorąc pod uwagę datę, kiedy te rozpatrywane wątki miały miejsce, musimy stosować ówczesny stan prawny i tych osób do odpowiedzialności pociągnąć nie można – podkreślił.
Uległo to po prostu przedawnieniu. 15-letnia Małgorzata Kwiatkowska została zgwałcona i zamordowana w noc sylwestrową 1996/1997 roku, czyli ponad 25 lat temu. Warto dodać, że prawdziwi sprawcy zostali schwytani. We wrześniu 2020 Sąd Okręgowy we Wrocławiu skazał Ireneusza Matuszaka i Norberta Basiurę na 25 lat więzienia i 10 lat pozbawienia praw publicznych. Wyrok nie jest prawomocny.