Nie da się z dużym wyprzedzeniem podać dokładnej daty wystąpienia trzęsienia ziemi. Badania sejsmologów pokazują, że rośnie ryzyko wystąpienia tego zjawiska w Rumunii. Może się wydarzyć w każdej chwili i byłoby tak potężne, że jego skutki dotknęłyby też Polskę. Jak by to wyglądało nad Wisłą?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"W Rumunii ryzyko bardzo silnego trzęsienia ziemi osiąga najwyższy stopień spośród całej Europy. Wniosek taki wynika z badań poczynionych w ramach Globalnego Programu Szacowania Ryzyka Trzęsień (GSHAP). Jeśli czarne scenariusze się sprawdzą, to kraj ten czeka gigantyczne trzęsienie, które zdarza się średnio co 35 lat i już się spóźnia" – podaje serwis TwojaPogoda.pl.
Ostatnie potężne trzęsienie ziemi było w Rumunii w 1977 roku, czyli 47 lat temu. Miało siłę M=7.2 (skala ma 12 stopni), doprowadziło do śmierci 1578 osób, a ponad 11 tysięcy zostało rannych. Zawaliło się wtedy aż 35 tys. budynków.
We wrześniu zarejestrowano jednak umiarkowane wstrząsy (M=5.4) na terenie Parku Narodowego Vrancea w środkowo-wschodniej Rumunii. To właśnie tam miałoby być też epicentrum prognozowanego, znacznie większego trzęsienia ziemi. W zeszłym roku w czerwcu w Rumunii też zatrzęsła się ziemia.
Jak potężne trzęsienie ziemi z epicentrum w Rumunii wpłynęłoby na Polskę? Skutki byłyby odczuwalne, ale nie tragiczne
Zdaniem sejsmologa, dra Pawła Wiejacza, "już czas" na kolejne potężne trzęsienie w Rumunii, a im dłużej go nie ma, tym wstrząsy mogą być mocniejsze.
Ekspert, który przez 28 lat pracował w Instytucie Geofizyki PAN, w rozmowie z serwisem TwojaPogoda.pl przyznaje, że znów mogłoby mieć siłę M=7.3 do M=7.5. Skutki tego były odczuwalne w całej środkowej i południowo-wschodniej części Europy, w tym także Polski.
– W przeszłości takie sytuacje w Polsce się już zdarzały, ale tak dawno, że nie było wtedy wysokich budynków, może za wyjątkiem wież kościelnych. Katastrofy nie powinno być, choć stuprocentowo zaręczyć nie można: zawsze może się przytrafić budynek, który wykonano z pogwałceniem norm budowlanych i taki budynek mógłby runąć. Zawsze może ktoś pechowo jechać samochodem po wiadukcie i na skutek trzęsienia stracić panowanie nad kierownicą, przełamać barierki i spaść – mówi sejsmolog.
Ekspert przyznaje, że systemy wind w budynkach czy zabezpieczenia w gazociągach i rurociągach zadziałałyby przy takiej sile trzęsienia ziemi prawidłowo i nie byłoby przerw w dostawach. Jedynie sieci komórkowe i internetowe mogłyby być przez pewien czas przeciążone, bo sytuacja spowodowałaby ogólnonarodowe poruszenie.
Ofiary byłyby raczej jednostkowe. "Mogłaby być pewna ilość osób rannych od spadających z góry przedmiotów, względnie, tak jak się zdarzyło w Kaliningradzie (były tam wstrząsy w 2004 r. - red.): ofiara śmiertelna na skutek zawału serca spowodowanego strachem" – wyjaśnia.
Kiedy będzie kolejne trzęsienie w Rumunii? Tego nie wiedzą nawet sami sejsmolodzy
Tak więc nie ma się czego bać, a na pewno pomoże nam w tym świadomość, że coś takiego może się nam przydarzyć w niedalekiej przyszłości. Jakiej? To skomplikowane.
– Jesteśmy w stanie przewidywać trzęsienia ziemi w niektórych rejonach sejsmicznych, na podstawie obserwacji gdzie i kiedy występowały zjawiska w przeszłości można wytypować miejsca, gdzie wystąpią najbliższe zjawiska w przyszłości. Przewidywanie tego kiedy one wystąpią, ma bardziej cechy zgadywania, na podstawie analogii do znanych sytuacji z przeszłości – tłumaczy ekspert.
W przypadku największych (powyżej M=8) trzęsień ziemi w dziejach sejsmolodzy mają tylko informacje sprzed kilkuset lat, bo zdarzają się na szczęście tak rzadko. Zagrożenie w Rumunii ma krótsze cykle i stąd naukowcy mają bardziej aktualne i dokładne dane.
Mimo tego i tak nie są w stanie przewidzieć, kiedy nastąpi tam kolejny wstrząs. Jednak nawet gdyby to wiedzieli z kilkuletnim zapasem, to... niewiele by to dało. Koszt ewakuacji całych miast na tak długi czas byłby o wiele wyższy niż straty spowodowane samym trzęsieniem.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
M=7.3 do 7.5 z Rumunii byłoby w Polsce na wyższych piętrach odczuwalne aż po Gdańsk. Ze względu na odległość odczuwalne byłyby przede wszystkim fale powierzchniowe, powodujące odczucie bujania na boki z częstotliwością kilkunastu sekund.
Bujałyby się żyrandole, mogłyby spadać drobne przedmioty z półek. Przebywającym w budynkach wydawałoby się że budynek się wali, zaczęliby uciekać i byłyby przede wszystkim ofiary paniki. Bo, co do samych budynków, to na spękaniach tynków, szczególnie wokół otworów okiennych i drzwiowych, powinno się skończyć.