Polacy łykają ten suplement garściami. Tymczasem możemy mieć po nim problemy z sercem lub udar

Bartosz Godziński

25 września 2024, 14:36 · 3 minuty czytania
Większość z nas wzbogaca dietę suplementami. Niestety niektóre, zamiast pomóc, mogą nam zaszkodzić. Szeroko zakrojone badania nad suplementami omega-3, które powszechnie bierze się właśnie na poprawę funkcjonowanie pracy serca pokazują, że ich stosowanie może je uszkadzać. Zwiększa ryzyko wystąpienia migotania przedsionków i udaru mózgu. I to u zdrowych osób.


Polacy łykają ten suplement garściami. Tymczasem możemy mieć po nim problemy z sercem lub udar

Bartosz Godziński
25 września 2024, 14:36 • 1 minuta czytania
Większość z nas wzbogaca dietę suplementami. Niestety niektóre, zamiast pomóc, mogą nam zaszkodzić. Szeroko zakrojone badania nad suplementami omega-3, które powszechnie bierze się właśnie na poprawę funkcjonowanie pracy serca pokazują, że ich stosowanie może je uszkadzać. Zwiększa ryzyko wystąpienia migotania przedsionków i udaru mózgu. I to u zdrowych osób.
Suplementy omega-3, zamiast pomagać, mogą szkodzić na serce. Szokujące badania Fot. cottonbro studio / Pixabay
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Na wstępie trzeba rozgraniczyć, że badanie, o którym jest mowa, nie przekreśla korzystnego działania kwasów tłuszczowych omega-3, które naturalnie występują m.in. w rybach. Chodzi o popularne również w Polsce suplementy w formie np. tabletek (i to nie pierwsze takie badanie, bo już parę lat ostrzegano, że mogą powodować nowotwory).


Suplementy omega-3 mogą szkodzić na serce i powodować udar. Nawet u zdrowych osób

Badanie było prowadzone na Wyspach na przestrzeni 12 lat. Wzięło w nim udział 415 tys. osób w wieku 40-69 lat w dobrej kondycji zdrowotnej (bez chorób serca). Prawie 1/3 z nich regularnie zażywała olej z ryb w formie suplementów. Cały naukowy tekst znajdziecie tutaj, ale jakie płyną z niego wnioski?

Szokujące. Z badania wyszło, że u osób bez problemów z sercem regularne stosowanie suplementów omega-3 wiązało się z aż o 13 proc. większym ryzykiem wystąpienia migotania przedsionków i o 5 proc. podwyższonym ryzykiem udaru mózgu.

Z drugiej strony naukowcy dowiedli, że na osoby z chorobami serca, suplementy miały... pozytywny wpływ. Na początku badania miały o 15 proc. niższe ryzyko przejścia z migotania przedsionków do zawału serca i o 9 proc. niższe ryzyko przejścia z niewydolności serca do śmierci.

Co jest nie tak z tymi suplementami? Jeśli uważacie, że chodzi o skład, to dobrze myślicie. Te najtańsze, dostępne od ręki, bez recepty, mogą być zanieczyszczone lub zawierać metale ciężkie takie jak rtęć (która też może być niestety właśnie w rybach).

Co zamiast suplementów? Omega-3 jest oczywiście w rybach, ale i w roślinach

Dlatego jeśli już, to kupujmy suplementy od sprawdzonych producentów, a najlepiej skonsultujmy się z lekarzem lub zróbmy sobie badania, czy nie mamy niedoborów. Zdrowym osobom raczej nikt nie zaleci łykania suplementów omega-3 bez recepty.

– Już widzę te nagłówki: "Suplementy z olejem rybnym: Czy najwyższy czas je porzucić, czy nie?". Mówię to, ponieważ olej rybny dostępny bez recepty jest bardzo rzadko zalecany, nie pojawia się w żadnych wytycznych towarzystw medycznych, a mimo to, to właśnie taki olej większość ludzi przyjmuje – powiedział cytowany przez CNN kardiolog dr Andrew Freeman.

Freeman dodaje jednak, że nawet czysty jak łza olej z ryb przepisywany na receptę (np. Vascepa lub Lovaza) też może szkodzić na serce, więc lekarze są ogólnie ostrożni w swoich zaleceniach. Tymczasem w Polsce suplementy omega-3 łyka ponad 67 proc. dorosłych.

Ogólnie zasada powinna być taka: jeśli lekarz nam tego nie przepisze, nie powinniśmy tego brać na własną rękę. Szczególnie że są naturalne i łatwo dostępne źródła tych kwasów tłuszczowych. Przede wszystkim mówimy o rybach jak m.in. sardynki, łosoś, pstrąg, makrela, śledź i tuńczyk.

Jednak też z nimi nie przesadzajmy, bo mogą zawierać rtęć pochodzącą z wód, w których pływają (tyczy się to np. tuńczyka czy łososia). Kwasy omega-3 są także w roślinach: algach, wodorostach, nasionach chia i konopi, fasoli edamame, siemieniu lnianym czy orzechach włoskich. Niestety nie są tak dobrze metabolizowane, jak pochodzenia zwierzęcego.