Sytuacja z Olsztyna wywołała kontrowersje wśród obserwatorów, a przede wszystkim oburzyła rodziców dzieci. Wszystko dlatego, że kierowca autobusu wyprosił ze swojego pojazdu ojca wraz z 5-letnim synkiem. Miał swój powód, ale prawo nie stoi po jego stronie. Co się stało?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Kilka dni temu doszło do sytuacji, która wywołała sporo emocji. W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" poinformował o niej niedoszły pasażer linii 111. Gdy wraz z 5-letnim synem zajął miejsce w autobusie, kierujący nim mężczyzna kazał mu natychmiast wysiąść, ponieważ i tak go nie zawiezie. Powodem miał być rower, a dokładnie dziecięcy rowerek.
Mężczyzna wsiadł do autobusu z rowerkiem właśnie dlatego, że jego syn nie miał już siły wracać nim do domu – nie sądził, że może zostać wyproszony i to z takiego powodu. Mężczyzna próbował przekonać kierowcę autobusu, wstawili się za nim również inni pasażerowie, ale ten nie zmienił zdania.
Ojciec z dzieckiem poczekali na kolejny autobus, a jego kierowca nie miał problemu, że mężczyzna wchodzi wraz z dziecięcym rowerkiem. Po całym zajściu wyproszony z autobusu pasażer postanowił przyjrzeć się regulaminowi MPK – i okazało sie, że widnieje tam zgoda na przewóz rowerów.
– Nie wiem, dlaczego tak nas potraktowano, tym bardziej że regulamin pozwala na przewóz rowerów, a w tym przypadku było dużo miejsca. To tym bardziej przykre, bo chłopak był do tej pory wielkim fanem jazdy autobusami miejskimi i opowiadał mi nawet, że chciałby kiedyś zostać kierowcą MPK. To było dla niego bolesne doświadczenie i nie zdziwię się jeśli zweryfikuje teraz swoje marzenia – przyznał.
Z Zarządem Dróg, Zieleni i Transportu w Olsztynie próbował się skontaktować Dziennikarz "Gazety Wyborczej". Nie udało się jednak uzyskać jednoznacznej opinii na temat zachowania kierowcy linii 111.
Kierowca miał przerwę, więc nie wpuścił kobiety do autobusu
Do podobnej sytuacji, o której informowaliśmy w TopNewsach doszło na jednej z pętli autobusowych w Warszawie. Kierowca odpoczywał na przerwie przy zamkniętych drzwiach pojazdu. Chciała się do niego dostać pasażerka. Gdy kierowca odmówił, bo nie ma takiego obowiązku, kobieta go wyzwała.
– Zaraz pan tego pożałuje. Ja mam prawo wejść do autobusu, proszę pana. Proszę mnie wpuścić – nalegała pasażerka. Przypomniał jej, że otworzy, ale "na minutę przed odjazdem". – Jest pan chamem. Bezczelnym, k*rwa, jest pan chamem – stwierdziła wkurzona kobieta, powiedziała, że zadzwoni na... Straż Miejską i zaczęła robić mu zdjęcia.
Po chwili kierowca dotrzymał obietnicy i otworzył drzwi, bo skończył tę jakże relaksującą przerwę. Warszawianka weszła do środka i od razu podeszła do kabiny, by mu pogrozić. –Ja pana uprzedzam, że będzie miał pan po prostu przes*ane. Od razu pana uprzedzam. Tak się nie zachowuje kierowca autobusu. Ma pan obowiązek wpuszczać ludzi do autobusu – pouczyła.
Ale kobieta nie miała racji. "Zabronione jest zatrzymanie pojazdu poza przystankami wyznaczonymi na trasie przejazdu oraz umożliwienie wysiadania z pojazdu i wsiadania pasażerom do pojazdu". Są sytuacje nadzwyczajne i wyjątki jak np. zagrożenie życia, zdrowia czy bezpieczeństwa, ale w tym wypadku jedyną zagrożoną osobą był... sam kierowca.