"Dopaminowe menu" to trend wprost z TikToka, który nie ma zbyt wiele wspólnego z gastronomią, ale gotowanie też oczywiście może trafić na naszą listę przyjemności. Na czym ona polega i czy w ogóle ma to sens z naukowego punktu widzenia?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Dopamina nazywana jest "hormonem szczęścia". Jak każdy neuroprzekaźnik pełni bardzo wiele różnych i ważnych funkcji w naszym organizmie, ale jej odpowiedni poziom wpływa na nasze samopoczucie, motywację, satysfakcję, energię czy uczucie euforii.
"Dopaminowe menu" to hit TikToka. Na czym to polega i czy jest przydatne?
"Dopaminowe menu" ma na celu stworzenie listy na wzór menu z restauracji. Wrzucamy tam czynności, aktywności i inne rzeczy, które dostarczają nam "zastrzyk" dopaminy (czyli po prostu coś przyjemnego), ale nie tylko. W menu powinny być też rzeczy, które pomagają nam się koncentrować czy nagradzać, bo wszak ten hormon jest związany z układem nagrody.
Sam pomysł nie jest nowy i został zaprezentowany już parę lat na youtube'wym kanale "How to ADHD". Jego autorka przedstawiła koncept takiego menu, które może pomóc osobom z ADHD stymulować mózg do produkcji potrzebnej dopaminy.
Okazuje się, że "dopamenu", bo tak też jest nazywane, może się też przydać osobom bez tego zaburzenia. Wypromowała je tiktokerka Payton Sartain, która miała dość tzw. doomscrollingu, czyli wręcz obsesyjnego pochłaniania negatywnych informacji w mediach społecznościowych (na pewno każdy z nas to robił, gdy wybuchła pandemia czy wojna w Ukrainie).
"Niedawno odkryłam koncepcję 'menu dopaminowego', które w zasadzie jest listą rzeczy, które możesz zrobić, aby czuć się dobrze przez cały dzień, zamiast doomscrollować media społecznościowe" – przyznała na nagraniu (jej wypowiedź często pojawiania się w innych filmikach). W ślad za nią poszły też inne tiktokerki (tutaj znajdźiemy mnóstwo inspiracji).
Ma to więcej sensu, niż może się wydawać (o ile zrobimy dobre menu, o czym za chwilę). Badanie opublikowane w "Journal of Neuroscience" pokazuje, że jeśli dana czynność powoduje u nas wzrost dopaminy, będziemy ją powtarzać lub przerzucimy się na inną rzecz, która nam zapewni odpowiednie bodźce. Dlatego właśnie tak łatwo uzależnić się od scrollowania, oglądania seriali czy podjadania.
"Zamiast tego, 'menu dopaminowe' zachęca do angażowania się w zdrowe, zrównoważone aktywności, które zapewniają długotrwałe efekty dopaminowe, dzięki czemu nie musisz bezmyślnie skakać pomiędzy aktywnościami podnoszącymi poziom dopaminy. Aktywności takie jak ćwiczenia fizyczne, spotkania z przyjaciółmi, taniec czy słuchanie muzyki zapewniają trwałe podniesienie poziomu dopaminy, podczas gdy inne, jak zjedzenie ciastka lub cukierka, dają jedynie krótkotrwałe impulsy dopaminy" – czytamy na portalu theeverygirl.com.
Jak stworzyć własne "dopaminowe menu" ("dopamenu")?
Nikt ci powie, co sprawia ci przyjemność, więc każdy musi samemu ułożyć własne menu. Od czego zacząć? Od wzięcia kartki i ołówka oraz zrozumienia, na czym polegają poszczególne kategorie. Przykładowo mogą to być:
przystawki,
dania główne,
dodatki ,
desery ,
specjały.
"Cosmopolitan" podpowiada, że przystawki, to szybkie, krótkie aktywności, które trwają kilka minut np. taniec do ukochanej piosenki, zjedzenie ulubionej przekąski, przytulenie zwierzaka. Dania główne to, jak łatwo się domyślić, to coś wymagającego więcej czasu np. przynajmniej godziny, jak gotowanie, malowanie, bieganie, układanie puzzli. Można powiedzieć, że po prostu hobby.
Dodatki to rzeczy, które możemy robić w trakcie wykonywania nudnych lub codziennych czynności: zapalenie świeczki, zrobienie sobie kawy, odpalenie podcastu, muzyki, audiobooka. Desery to z kolei coś, co sprawia nam (grzeszną) przyjemność, ale możemy się czuć potem z tym źle, dlatego musimy to ograniczać np. scrollowanie... TikToka, granie w uzależniające gry na telefonie czy oglądanie telewizji.
Specjały to już naprawdę wielkie rzeczy, na które nie możemy sobie zbyt często pozwolić np. zabookowanie wakacji, pójście na koncert, masaż czy zrobienie sobie paznokci. Ogólnie chodzi o to, by mieć takie "dopamenu" zawsze pod ręką, by w razie spadku nastroju lub motywacji, od razu wiedzieć, co nam może go poprawić.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.