Z czego tak naprawdę żyją pięcioraczki z Horyńca? Matka powiedziała, co myśli o pracy na etat
redakcja Topnewsy
04 lipca 2024, 06:00·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 04 lipca 2024, 06:00
Wygląda na to, że rodzina pięcioraczków z Horyńca ma coraz większe grono followersów. Jak bumerang powraca od nich pytanie o to, z czego utrzymuje się trzynastoosobowa rodzina. Pani Dominika Clarke już raz na nie odpowiedziała, ale internauci pozostają nieufni. Wreszcie zaczęło się wypominanie rodzinie, że sama przeprowadzka kosztowała ich ponad 50 tys. złotych. Matka rodziny postanowiła wyjaśnić konkretnie, jak wyglądają ich zarobki. Powiedziała, co myśli o pracy na etat.
Reklama.
Reklama.
Pięcioraczki z Horyńca – za co żyją? Matka powiedziała o pracy na etat
Wielokrotnie pisaliśmy o rodzinie pięcioraczków z Horyńca. Aktualnie rodzina żyje w Tajlandii. Przypomnijmy, że mowa o jedenastce dzieci i dwójce rodziców. Ostatnio pani Dominika Clarke opowiedziała na Instagramie o tym, ile kosztowała ich przeprowadzka w wymarzone miejsce.
34 tys. zł za bilety na samolot,
2,5 tys. zł za autobus z Horyńca na lotnisko w Warszawie,
9 tys. zł za usługę VIP na lotnisku,
prawie 5 tys. zł na szczepienia itd.
Dodać do tego należy jeszcze nocleg w Dubaju, ubezpieczenie turystyczne, a ostatecznie rodzina wydała na podróż ponad 54 tys. zł! Internauci, którzy zawsze są ciekawscy po raz kolejny zaczęli zadawać rodzinie pytania o ich zarobki.
W końcu samo utrzymanie gromadki jedenaściorga dzieci to nie lada wyzwanie, nie mówiąc o kosztach przeprowadzki i wynajęcia ogromnej willi w Tajlandii. Pani Dominika zdradzała zresztą wcześniej, że rodzina swojego domu z Polski nie sprzedała. Nie miała więc nagłego zastrzyku gotówki.
Rodzina jednak nigdy nie ukrywała z czego się utrzymuje. Pani Clarke mówiła wprost, że jej mąż jest emerytowanym wojskowym, a poza jego emeryturą prowadzą także swoją działalność. Internauci pozostali sceptyczni,.
"Dla mnie to wszystko dziwne. Manna z nieba spada?" – zapytała jedna z internautek.
Matka pięcioraczków postanowiła powiedzieć wprost, co myśli o pracy na etat i jak ta różni się od jej aktualnego zawodu.
Kobieta w końcu dużo czasu poświęca dzieciom, poza tym sama na co dzień gotuje, do pomocy ma tylko jedną nianię – trzeba przyznać, że to nie za wiele rąk do pomocy przy jedenastu pociechach.
Jak więc godzi pracę, a właściwie kilka prac z wychowaniem tak dużej rodziny? Postanowiła odpowiedzieć, czym jej praca różni się od pracy na etat.
– Nic nam z nieba nie spada. To nie jest tak, że nam coś spada i my mamy. Na wszystko bardzo ciężko pracowaliśmy i pracujemy. Wiem, że niektórym się to po prostu w głowie nie mieści, ale nie ma tylko i wyłącznie pracy na etat. Praca na etat bardzo ogranicza finansowo, bo idziemy do jakiejś pracy i dostajemy jakąś zapłatę za określony i czas i mamy taką ścianę, która powoduje, że więcej po prostu nie możemy zarobić w tej pracy – odpowiedziała Dominika Clarke.
Podkreśliła, że posiada kilka biznesów, nie pracuje na etat, a to zapewnia jej większe zarobki i elastyczny czas pracy. – Niestety, moim największym ograniczeniem jest czas. Czasu jednak nie mogę powiększyć, więc zarabiamy tyle, żeby zaspokoić potrzeby naszej rodziny – podsumowała.
Dodała, że poza kilkoma biznesami nie bez znaczenia są oszczędności rodziny. – Sprzedaliśmy wiele rzeczy, wiele sprzętów w naszym domu, sprzedaliśmy nasz bardzo fajny duży samochód. Ale też pracujemy, więc cały czas generujemy jakiś przychód – przyznała.