Senior nie zachował się rozsądnie, ale jego sąsiedzi nie chcą winić starszego człowieka. 80-latek schował bowiem do portfela całą swoją emeryturę i poszedł do sklepu. Nie ukrywa, że poza nią nie ma wiele oszczędności. Kupił tylko kilka produktów, ale do sklepu powrócił chwilę później załamany. Portfel zniknął, ale ekspedientka ruszyła na pomoc.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Starszy pan mieszkających na bydgoskim Wilczaku, regularnie robił zakupy w osiedlowym sklepie, dlatego ekspedientka dobrze go znała. 26 maja 80-latek także wpadł na małe zakupy. Wziął jedynie bułkę, banana, masło i parówki. Po zapłaceniu należnej kwoty mężczyzna wyszedł, ale chwilę później wrócił do sklepu, kompletnie roztrzęsiony.
Okazało się, że w siatce z zakupami nie ma portfela. – Myślał, że na ladzie zostawił portfel. Otóż nie. Przejrzeliśmy zapis z monitoringu. Na nagraniach widać, jak klient chowa portfel do siatki i wychodzi. Portfel nie wypadł panu też przed sklepem. Na monitoringu także to sprawdziliśmy – opowiadała ekspedientka w rozmowie z "Gazetą Pomorską".
Dzięki interwencji ekspedientki historia 80-latka została opisana na jednej z grup na Facebooku. Tam zdania były podzielone. Niektórzy pisali, że mężczyzna zachował się bardzo nieodpowiedzialnie trzymając wszystkie pieniądze w jednym miejscu.
Inni wskazywali, że starsi ludzie często nie mają świadomości na ten temat i wydaje im się, że trzymanie gotówki przy sobie jest najbezpieczniejsze. Na szczęście zebrała się też grupa osób, która wykazała chęć zorganizowania zbiórki dla mężczyzny, by ten mógł przetrwać najbliższe tygodnie.
Aktualnie zbiórka nie została uruchomiona, ekspedientka wstrzymuje się z nią, bo ma nadzieję, że portfel wróci do właściciela. Jak? Pojawiły się podejrzenia, że portfel mógł ktoś staruszkowi wyjąć z siatki. Trzeba jednak przyznać, że senior traci nadzieję na jego odzyskanie, a jego stan psychiczny się pogarsza.
– W niedzielę po południu jeszcze trzy razy przychodził i siadał na murek przed sklepem. Radziłam, żeby schował się przed słońcem. Upał przecież był straszny. Pan nie chciał. Załamał się. Nie wiedział, co powinien zrobić, ani dokąd pójść. Mówił, że nie wie, czy w ogóle trafi do domu – przekazała ekspedientka.