Pochodzący z Mariupola w Ukrainie Daniel zgodził się na wywiad z "Gazetą Wyborczą". Opowiedział o ostatnim dniu życia Lizy i o tym, jak dowiedział się o całej tragedii.
Jak podkreśla, w dzień, w którym została napadnięta i brutalnie zgwałcona była umówiona na wieczór z przyjaciółką. Przed wyjściem z domu zdążyła powiedzieć swojemu partnerowi, że "kocha go i wróci późno". Niestety o 5:00 rano nadal nie było z nią kontaktu.
"Obudziłem się o godz. 5:00 nad ranem i zobaczyłem, że Lizy nie ma. Zadzwoniłem na jej telefon i już wtedy nie było sygnału. No nic, pomyślałem, że pewnie się rozładował. Wstałem znowu o 6:30. Bezskutecznie próbowałem dodzwonić się na różne komunikatory. Jej koleżanka też nie odbierała. Pomyślałem, że może Liza została u niej na noc" – mówił w rozmowie z portalem.
Wreszcie do mężczyzny zadzwoniła policja, funkcjonariusz nie podał szczegółów, mówił tylko, że kobieta została napadnięta, ale gdy Daniel zapytał czy wszystko z nią w porządku usłyszał odpowiedź" "na razie tak". Prawda okazała się jednak tragiczna.
Po telefonie policji mężczyzna pojechał do komisariatu na ulicy Wilczej. "Policjant włączył mi na telefonie film z monitoringu i zapytał, czy poznaję Lizę i osobę, która ją zaatakowała. Rozpoznałem jedynie Lizę" – powiedział.
Policjant pokazał Danielowi jedynie początek filmu, ale już ten był dla niego wstrząsający. "Kiedy to włączył to... Jakby to opisać? Widzisz to i chcesz zrobić temu człowiekowi coś równie okropnego, ale wiesz, że nie możesz. Oglądanie tego to były tortury" – mówił w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Z racji tego, że Daniel i Liza nie byli małżeństwem, to mężczyzna nie miał dostępu do wielu informacji na temat tego, co dokładnie dzieje się z jego partnerką. Jak powiedział – szczegółów dowiedział się z mediów. Tak też poznał imię oprawcy Lizy. Jak podkreślił, dobrą wolą wykazali się lekarze, którzy wiedzieli, że Daniel jest najbliższą dla Lizy osobą i powiedzieli mu wprost, że stan jego partnerki jest ciężki. Uprzedzili go też, że może nastąpić jej zgon.
"Dużo czasu spędzałem przy Lizie. Mówiłem do niej, że nie może umrzeć i że jest silna. Opowiadałem o podróżach, które tak uwielbiała i wspominałem nasz pobyt w Hiszpanii. Przystawiałem jej do ucha telefon, żeby mogła posłuchać rodziców" – tłumaczył mężczyzna.
Co się stało chwilę przed napaścią na kobietę? Jak mówił Daniel, Liza spędzała babski dzień z przyjaciółką. Były w SPA, w saunie i wybrały się na miasto do restauracji, a później na karaoke. Powrót do domu został przerwany przez Doriana S.
"Liza z koleżanką i jej znajomymi poszły do baru z karaoke na Żurawiej. Wypiła i od alkoholu zrobiła się smutna. Kiedy znajomi proponowali, żeby wzięła taksówkę, stwierdziła, że wróci do domu komunikacją. Została zaatakowana po drodze, kilkaset metrów dalej" – mówił Daniel. Tak wyglądały jej ostatnie chwile.