Do rutynowej kontroli drogowej doszło w Tczewie niedaleko skrzyżowania ulic 30 Stycznia i Głowackiego. Tym razem wspomniana czynność przeszła najśmielsze oczekiwania, a wideo jest viralem pod hasłem "bezczelność roku". Policjantka potraktowała "z góry" zatrzymanego kierowcę, obrażając go, gdy ten próbował dowiedzieć się, jaki jest powód zatrzymania. Na dodatek, gdy ten zwrócił jej uwagę na zaniechanie przez nią obowiązków służbowych, wyśmiała go.
Reklama.
Reklama.
Rutynowa kontrola drogowa to czynność funkcjonariuszy policji, która jest bardzo popularna. Z reguły policjant sprawdza, czy w danym momencie kierowca posiada uprawnienia do kierowania pojazdem oraz czy samochód jest dopuszczony do ruchu.
Do sieci trafiło wideo, na którym widać, jak policjantka nie zastosowała się do przepisów ją obowiązujących, a zachowanie pozostawiło wiele do życzenia.
Rutynowa kontrola drogowa. Policjantka zakpiła z praw obywatelskich [WIDEO]
Już na samym wstępie policjantka przedstawiła się jedynie z nazwiska. Jednak przypomnijmy, że prawo dotyczące legitymowania czy kontroli drogowej w obydwu przypadkach stanowi, że funkcjonariusze przystępujący do czynności mają obowiązek podać swoje imię i nazwisko oraz przyczynę legitymowania czy kontroli.
– Poprosiłabym od pana pesel. Znamy? – rozpoczęła policjantka.
– Znamy.
– To poproszę.
– A co jest przyczyną zatrzymania? – dopytał kierowca.
– Sprawdzimy, czy posiada pan uprawnienia do kierowania pojazdem, którym się pan porusza, czy ten pojazd może się poruszać po drogach.
Po tym uzasadnieniu obywatel podał swoje dane w celu weryfikacji. Po chwili wtórował, podkreślając, że do tej pory myślał, że policja musi posiadać powód do zatrzymania, na przykład podejrzenie popełnienia wykroczenia. Funkcjonariuszka przypomniała kierowcy, że obecnie nie ma obowiązku posiadania przy sobie praw jazdy, stąd też prośba o podanie peselu w celu weryfikacji.
– Ale jak ludzie uczestniczą w ruchu drogowym i idą sobie po chodniku, to mogą być na przykład osobami poszukiwanymi, ale pani ich nie sprawdza, nie weryfikuje – oponował kierowca.
– Jak na razie, ruch drogowy zajmuje się pojazdami zazwyczaj, również pieszymi – odpowiedziała funkcjonariusza.
– No więc w tym momencie pani argument upadł. Bo oni mogą nie mieć uprawnień do chodzenia po chodniku. Bo mogą być poszukiwaniu do odbycia kary w zakładzie karnym.
– Nie, nie upadł. Ale pan się nie stresuje, pan już dużo dzisiaj powiedział, także spokojnie. Wylegitymuję pana, sprawdzimy pana i będzie wszystko okej. Po co więcej dyskusji.
– Ponieważ pani nie ma uprawnień, żeby zatrzymywać osoby, które nie są podejrzane o popełnienie przestępstwa czy wykroczenia.
–Pan natomiast ma najwięcej uprawnień, żeby dyskutować i wypowiadać się w danym temacie, prawda? - podsumowała policjantka.
Po chwili funkcjonariuszka zwróciła uwagę kierowcy, że widzi kamerę, którą nagrywa całe zajście, więc nie musi jej ukrywać i poprosiła o podanie stanu licznika. Następnie policjantka podkreśliła, że nie życzy sobie udostępniania swojego wizerunku. Podkreśliła, że "z jej strony to wszystko" i odeszła, życząc miłego dnia. Kiedy kierowca zwrócił się do niej, by wróciła, nie zareagowała.
Mężczyzna postanowił wysiąść z auta i zwrócić jej uwagę na fakt, że powinna go poinformować o możliwości złożenia zażalenia do właściwego miejsca lub prokuratora. Policjantka zaśmiała się.
W pewnym momencie wtrącił się drugi funkcjonariusz, który podkreślił, że kierowca jest "specjalistą w temacie praw i obowiązków" oraz że "w ich firmie jest dużo wakatów, ale trzeba mieć maturę", co oczywiście nie jest prawdą, gdyż wystarczy mieć wykształcenie średnie.
Mimo kilkukrotnej próby rozmowy, funkcjonariusze nie przeprosili za całe zajście oraz złamanie praw obywatelskich.