Na pogrzebie Rafała, który zginął na Trasie Łazienkowskiej, zabrakło jego żony. Przyszedł list

Agnieszka Miastowska
02 października 2024, 11:57 • 1 minuta czytania
O tragicznym wypadku, który spowodował pirat drogowy Łukasz Ż. pisaliśmy już w TopNewsach niejednokrotnie. Mężczyzna wjechał wjechał w auto z czteroosobową rodziną w środku. Zginął ojciec – pan Rafał, ranni byli matka i dwoje dzieci. Teraz odbył się pogrzeb 37-letniego ojca rodziny, ale zabrakło na nim jego żony. Wysłała jednak list.
Pogrzeb Rafała, który zginął przez Łukasza Ż. Jego żona nie mogła przyjść Fot. 123RF / zdjęcie seryjne
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Żona nie mogła przyjechać. Na pogrzebie Rafała odczytano list

Przypomnijmy, że wszystko wydarzyło się z soboty na niedzielę (14 na 15 września) na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Na al. Armii Ludowej w tył Forda, który jechał w kierunku Pragi, uderzył rozpędzony Volkswagen Arteon. Jechało nim pięć osób, które wcześniej piły drinki na Placu Konstytucji i zamierzały przenieść się do klubu na Pradze.


Był to właśnie kierowca – Łukasz Ż., trójka jego kolegów i dziewczyna Paulina. W wypadku zginął pan Rafał, a jego żona i dzieci trafiły do szpitala. Poważne obrażenia odniosła również dziewczyna Łukasza Ż., którą ten postanowił zostawić na pastwę losu, a nawet utrudniał udzielanie jej pomocy.

Wraz z kolegami wpadł bowiem na pomysł oskarżenia dziewczyny o kierowanie autem i liczył, że ta umrze i nie będzie mogła zeznać prawdy.

Największą tragedią jest śmierć pana Rafała, czyli 37-latka, który podróżował wówczas ze swoją żoną i dwójką dzieci. Teraz odbył się jego pogrzeb, na którym zabrakło jego żony. Dlaczego?

Niestety, kobieta nadal przebywa w szpitalu. Sam pogrzeb odbył się ponad dwa tygodnie od tragedii w parafialnym kościele pana Rafała przy ulicy Żupniczej w Warszawie. Jak podaje Wp.pl ceremonia była poruszająca, a na ostatnie pożegnanie mężczyzny przybyły tłumy.

Pogrzeb Rafała, który zginął w wypadku na Trasie Łazienkowskiej

Niewielki kościół wypełniony był po brzegi. Mimo że księża dostawili ławki przed budynkiem, to i tak część wiernych nie zmieściła się na terenie otaczającym świątynię i stała na ulicy, za ogrodzeniem.

Pan Rafał był bardzo wierzącą osobą, a ksiądz odprawiający mszę dobrze go znał. – Zawsze z rodziną uczestniczył w głównych nabożeństwach związanych z różańcem, w roratach, w nabożeństwach drogi krzyżowej – wymieniał duchowny w rozmowie z portalem. Jak mówił, "kościół to był jego dom".

Najwięcej emocji podczas ceremonii wywołał list napisany przez jego żonę. Jej zdrowie nie pozwala na to, by mogła uczestniczyć w ostatnim pożegnaniu swojego męża. "Bardzo mi przykro, że nie mogę być między wami, ale z Rafałkiem 'pogadamy w domu'. 18 lat tworzyliśmy związek" – tak rozpoczął się list napisany przez żonę.

"Rafałek był wyjątkowym człowiekiem, był i jest najcudowniejszym tatą na świecie. Jestem przekonana, że Rafałek będzie naszym aniołem stróżem" – napisała żona 37-latka.

I podkreśliła, że tragicznie zmarły mężczyzna był tatą chrzestnym trójki dzieci, a także niezwykłym przyjacielem i sąsiadem, na którego zawsze można było liczyć.

"Pamiętajcie, że my się nie żegnamy. Dołączymy kiedyś do niego, do zobaczenia! [...] Jako żona liczę, że jego tragiczne odejście przyczyni się do tego, że przepisy, które u nas obowiązują, nie będą tylko teorią. Że śmierć Rafałka da nam do myślenia i żeby nie poszła na marne" – podsumowała.