Na pogrzebie Rafała, który zginął na Trasie Łazienkowskiej, zabrakło jego żony. Przyszedł list
Żona nie mogła przyjechać. Na pogrzebie Rafała odczytano list
Przypomnijmy, że wszystko wydarzyło się z soboty na niedzielę (14 na 15 września) na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Na al. Armii Ludowej w tył Forda, który jechał w kierunku Pragi, uderzył rozpędzony Volkswagen Arteon. Jechało nim pięć osób, które wcześniej piły drinki na Placu Konstytucji i zamierzały przenieść się do klubu na Pradze.
Był to właśnie kierowca – Łukasz Ż., trójka jego kolegów i dziewczyna Paulina. W wypadku zginął pan Rafał, a jego żona i dzieci trafiły do szpitala. Poważne obrażenia odniosła również dziewczyna Łukasza Ż., którą ten postanowił zostawić na pastwę losu, a nawet utrudniał udzielanie jej pomocy.
Wraz z kolegami wpadł bowiem na pomysł oskarżenia dziewczyny o kierowanie autem i liczył, że ta umrze i nie będzie mogła zeznać prawdy.
Największą tragedią jest śmierć pana Rafała, czyli 37-latka, który podróżował wówczas ze swoją żoną i dwójką dzieci. Teraz odbył się jego pogrzeb, na którym zabrakło jego żony. Dlaczego?
Niestety, kobieta nadal przebywa w szpitalu. Sam pogrzeb odbył się ponad dwa tygodnie od tragedii w parafialnym kościele pana Rafała przy ulicy Żupniczej w Warszawie. Jak podaje Wp.pl ceremonia była poruszająca, a na ostatnie pożegnanie mężczyzny przybyły tłumy.
Pogrzeb Rafała, który zginął w wypadku na Trasie Łazienkowskiej
Niewielki kościół wypełniony był po brzegi. Mimo że księża dostawili ławki przed budynkiem, to i tak część wiernych nie zmieściła się na terenie otaczającym świątynię i stała na ulicy, za ogrodzeniem.
Pan Rafał był bardzo wierzącą osobą, a ksiądz odprawiający mszę dobrze go znał. – Zawsze z rodziną uczestniczył w głównych nabożeństwach związanych z różańcem, w roratach, w nabożeństwach drogi krzyżowej – wymieniał duchowny w rozmowie z portalem. Jak mówił, "kościół to był jego dom".
Najwięcej emocji podczas ceremonii wywołał list napisany przez jego żonę. Jej zdrowie nie pozwala na to, by mogła uczestniczyć w ostatnim pożegnaniu swojego męża. "Bardzo mi przykro, że nie mogę być między wami, ale z Rafałkiem 'pogadamy w domu'. 18 lat tworzyliśmy związek" – tak rozpoczął się list napisany przez żonę.
"Rafałek był wyjątkowym człowiekiem, był i jest najcudowniejszym tatą na świecie. Jestem przekonana, że Rafałek będzie naszym aniołem stróżem" – napisała żona 37-latka.
I podkreśliła, że tragicznie zmarły mężczyzna był tatą chrzestnym trójki dzieci, a także niezwykłym przyjacielem i sąsiadem, na którego zawsze można było liczyć.
"Pamiętajcie, że my się nie żegnamy. Dołączymy kiedyś do niego, do zobaczenia! [...] Jako żona liczę, że jego tragiczne odejście przyczyni się do tego, że przepisy, które u nas obowiązują, nie będą tylko teorią. Że śmierć Rafałka da nam do myślenia i żeby nie poszła na marne" – podsumowała.