Nauczycielka pokazała co naprawdę robi po 22:00. Rodzice w komentarzach nie mają litości

Agnieszka Miastowska
06 września 2024, 15:30 • 1 minuta czytania
W społeczeństwie trwa nieustanna dyskusja o czasie pracy nauczycieli i należnym im zarobkach. Pedagodzy wskazują, że ich praca nie kończy się po wyjściu ze szkoły, a rodzice wypominają im wolne weekendy czy wakacje. Jaka jest prawda? Pokazała to pewna nauczycielka na TikToku. O godzinie 22:00 sprawdzała klasówki swoich uczniów. W komentarzach burza. "Jak się w szkole piło kawkę, to tak jest".
Nauczycielka pokazała co robi po 22:00. Rodzice nie mają litości Fot. 123 rf/zdjęcie seryjne
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Nauczycielka pokazała co robi po 22:00. Rodzice nie mają litości

Przy okazji strajku nauczycieli poruszony został w Polsce temat niskich zarobków pedagogów. Wskazywali oni, że ich niska pensja jest zupełnie niewspółmierna do wymagań, które stawia przed nimi ich praca.


Mówili o wielkiej odpowiedzialności za dzieci, o presji ze strony dyrekcji i rodziców, ale przede wszystkim wskazywali, że ich praca nie kończy się po kilku godzinach szkolnych lekcji.

Wręcz przeciwnie – zaczyna się w domu, gdzie trzeba przygotować materiały na kolejne lekcje, sprawdzić zeszyty, wypracowania czy kartkówki. Rodzice tymczasem wypominali nauczycielom wolne weekendy, święta i wakacje, a także 18-godzinny tydzień pracy.

Prawdę o swojej pracy na TikToku pokazała teraz jedna z nauczycielek, co w komentarzach rozpętało tę dyskusję na nowo. Pani Ola jest nauczycielką, mamą bliźniaków i aktywną użytkowniczką TikToka. Na swoim koncie często publikuje nagrania, w których pokazuje, jak naprawdę wygląda praca pedagoga w szkole. 

Na swoim profilu udostępniła filmik, na którym uwieczniła, jak o godzinie 22:00 przygotowuje się do kolejnych lekcji. Swoje nagranie opatrzyła komentarzem: "Kocham swoją pracę, ale nie lubię, gdy ktoś gada głupoty."

Pod nagraniem Oli pojawiło się ponad 1,3 tys. komentarzy, a ludzie podzielili się na dwa obozy. Jedni zdecydowanie nie dowierzali, że nauczyciele muszą tyle pracować wieczorami. Drudzy doskonale znali realia, bo sami są pedagogami, albo nauczycielami lub są nimi ich rodzice lub inni członkowie rodziny.

Nie zabrakło też "złotych rad" od osób, które uznały, że kobieta tyle pracy ma nie z powodu specyfiki zawodu a z powodu swojego niezorganizowania. Pisali:

A mogłaś zrobić to zaraz po powrocie do domu, czyli o 12. Ale skoro lubisz tak odkładać pracę na noc.

Zdecydowanie i bezapelacyjnie najbardziej roszczeniowy zawód to nauczyciele. Kilkanaście godzin w tygodniu i non stop źle.

4 godziny w szkole? To można zostać te 3-4, wtedy będzie akurat 8 i w domu ma się spokój.

No jak w szkole się siedziało 3 godziny i piło kawę, to trzeba w domu pracować. Na szczęście nie zabrakło też komentarzy stających w obronie pani Oli. Część internautów zapamiętała porzekadło "obyś cudze dzieci uczył". I wskazywało, że nigdy nie chcieliby się zamienić z nauczycielami. Zauważali też, że przeciętny rodzic łatwo traci cierpliwość do własnego dziecka, gdy odrabia z nim lekcję, a pedagog ma do opanowania całą klasę.

Ja i tak podziwiam. Za tak małe pieniądze męczyć się z dziećmi i ich rodzicami to serio wyzwanie i odpowiedzialność.

Niektórzy z własnymi dziećmi nie potrafią wytrzymać, a co dopiero z cudzymi.

Tylko dzieci nauczycieli zrozumieją, że nie da się tego zrobić wcześniej. Nauczyciel wcale nie pracuje od 8 do 12 moi drodzy. Jak pisaliśmy w naTemat, nauczyciele od kilku lat odchodzą z zawodu, wybierają prace lepiej płatne, nierzadko w branży beuaty o czym przeczytacie w artykule "Nauczyciele odchodzą. Gdzie? Na przykład robić paznokcie. "W końcu czuję, że mój zawód ma prestiż".