Przesłał strażnikom zdjęcie źle zaparkowanego auta. Przez głupi błąd sam dostał 300 zł mandatu
Młody krakowianin zgłosił auto zaparkowane na zakazie za pośrednictwem dedykowanej do tego aplikacji. – Wystarczą dwa zdjęcia, nawet nie trzeba nic wpisywać więcej - aplikacja automatycznie sczyta markę, rejestrację pojazdu i jedyne, co robimy, to klikamy "wyślij" – powiedział w rozmowie z TVP 3 Kraków, które nagłośniło sprawę.
Strażnicy otrzymali zgłoszenie i stwierdzili, że faktycznie kierowca "zaparkował ten pojazd w sposób nieprawidłowy", ale nie potrafili go zidentyfikować. Na jednym ze zdjęć tablica rejestracyjna była zasłonięta przez słup znaku drogowego. Jednak na drugim już była widoczna. Prawdopodobnie jednak nie spojrzeli na to w aplikacji.
Zgłosił źle zaparkowane auto i sam dostał mandat. "Straż Miejska w Krakowie surowiej karze świadka wykroczenia, niż sprawcę"
Wezwali więc Filipa w charakterze świadka. Nie przyszedł jednak na komendę i dostał za to karę porządkową w wysokości 300 złotych. – Gdyby poinformował nawet po fakcie, usprawiedliwił swą nieobecność, prawdopodobnie nie byłoby tematu – powiedział dziennikarzom Marek Anioł, rzecznik straży miejskiej w Krakowie.
Chłopak przyznał przed kamerami, że choć kara dla niego była słuszna, to według niego "absurdalny jest sam fakt, że został wezwany". – Jestem absolutnie do niczego niepotrzebny straży miejskiej, wszystko, co potrzebowali, mieli na dokumencie, który wygenerowała ta aplikacji – mówi Filip Siwek.
Tymczasem kierowca dalej nie dostawał mandatu. Pomimo tego, że auto stało dalej w tym samym miejscu. – To się po prostu bardziej opłaca i cóż mogę więcej powiedzieć? Po co płacić w strefie, skoro można metr dalej na zakazie i bezkarnie? – przyznał zawiedziony postawą służb.
TVP 3 Kraków jeszcze w poniedziałek rano nagrali samochód stojący w niedozwolonym miejscu. Strażnicy przyjechali tam dopiero o 11 i ostatecznie wystawili mandat, a kierowca przeparkował auto na płatną strefę. Prawdopodobnie dostał grzywnę niższą od Filipa, bo wynoszącą 100 zł.