W szpitalu w Poznaniu wykryto ognisko egzotycznej superbakterii. Jest odporna na antybiotyki
Bakteria z grupy Klebsiella pneumoniae NDM-1 potocznie nazywana jest New Delhi (ang. New Delhi metallo-beta-lactamase-1), bo właśnie w stolicy Indii pojawiła się pierwszy raz w 2008 roku. Szybko zaczęła się rozprzestrzeniać po świecie i już kilka razy "odwiedziła" Polskę.
Ognisko New Delhi w poznańskim szpitalu. Sanepid uspokoja: sytuacja jest stabilna
Tym razem dotarła do Poznania. Ognisko zakażenia wykryto przed weekendem w szpitalu miejskim – podaje portal TVN24. 11 pacjentów szybko odizolowano i zakazano odwiedzin. Część z nich już wróciła do domów.
– W tej chwili mamy już sześcioro pacjentów z tą bakterią na oddziale, przy czym pięć osób jest tylko nosicielami, więc ich nie leczymy – poinformował dr n. med. Marcin Żytkiewicz, kierownik Oddziału Chorób Wewnętrznych.
Na razie nie wiadomo skąd i kto przywiózł bakterię. To będzie ustalał sanepid, który uspokaja wszystkich. – Jesteśmy w stałym kontakcie ze szpitalem, sytuacja jest stabilna, opanowana – przekazała TVN24 Cyryla Staszewska z Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Poznaniu.
Dlaczego New Delhi NDM-1 nazywana jest superbakterią? Bo uodporniła się na antybiotyki
Na ten szczep Klebsiella pneumoniae nie ma skutecznego lekarstwa, bo nie reaguje na większość znanych antybiotyków (niektórzy lekarze twierdzą, że na wszystkie), dlatego nazywana jest superbakterią (posiada "gen superodporności", czyli właśnie enzym NDM-1).
Wszystko przez to, że w Indiach (ale zresztą nie tylko tam) przepisuje się je na praktycznie dolegliwość (ba! Można je tam kupić nawet bez recepty). W rozprzestrzenianiu pomaga jej też brak podstawowej higieny u ludzi i niewystarczająca dezynfekcja sprzętu medycznego.
We wcześniejszej wypowiedzi lekarza zaskakujące jest to, że nosicieli wypuszczono ze szpitala. Dlaczego? Z prostego powodu: bakterie Klebsiella pneumoniae i tak są wśród nas. Można się nimi zakazić poprzez kontakt z powierzchniami (a nawet glebą), ale także drogą kropelkową i pokarmową.
"Mimo że bakterie te występują powszechnie na ludzkiej skórze, w jelitach i jamie ustnej, to zwykle nie są groźne dla człowieka i są w stanie przetrwać w ludzkim organizmie nawet przez kilka lat (średnio 2,5 roku w samym przewodzie pokarmowym)" – wyjaśniało NaTemat.
Objawy zakażenia bakterią New Delhi. Skutki mogą być dramatyczne
New Delhi jest dla nas groźna, jeśli mamy osłabioną odporność (stąd często roznosi się w szpitalach). Kiedy bakterii uda się przedostać do krwi, dróg oddechowych lub moczowych, to przebieg infekcji może być dramatyczny. Na co skarżą się chorzy?
- nagły atak wysokiej gorączki
- duszność i bóle w klatce piersiowej
- napady kaszlu (często z krwią lub ropną wydzieliną)
- dreszcze i "zimne poty"
- gwałtowne osłabienie i ból mięśni
New Delhi może spowodować m.in. zapalenie płuc i zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych, poważne infekcje pęcherza moczowego, a w skrajnych przypadkach nawet śmiertelnie niebezpieczną sepsę (posocznicę). Jak się leczy New Delhi? Pomimo tego, że ten szczep bakterii jest lekoodporny, chorym podaje się antybiotyki ß-laktamowe. Głównie więc chodzi o to, by to "wyleżeć" (proces leczenia najczęściej twa aż ok. 3 tygodnie) oraz zapobiec powstaniu groźnych powikłań.